W piątek 25-letni Kamil G. z Chełma usłyszał wyrok za brutalne zamordowanie swojego znajomego.
Kamil G. usłyszał wyrok 25 lat więzienia.
Rozprawa odbyła się w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Sąd uznał, że mężczyzna działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia. - Wina została w pełni udowodniona przez prokuratora i nie budziła żadnej wątpliwości - mówi przew. składu sędziowskiego Andrzej Wach.
Podczas śledztwa Kamil G. przyznał się do zabójstwa. Niedługo po zbrodni sam wezwał mundurowych do mieszkania, w którym zostawił ofiarę. Potem 25-latek zmienił stanowisko. Zaprzeczył swoim wcześniejszym relacjom. Nie składał dalszych wyjaśnień.
Do zbrodni doszło w listopadzie ubiegłego roku w Chełmie. Po zabójstwie Kamil G. wszedł do osiedlowego sklepu, gdzie pożyczył telefon i zadzwonił pod numer 112. Poinformował dyspozytora, o martwym mężczyźnie, leżącym w mieszkaniu przy ul. Słowackiego. Dodał, że „poderżnął mu gardło”. Poprosił o szybki przyjazd policji.
Mundurowi znaleźli pod wskazanym adresem martwego Artura M. Mężczyzna leżał na podłodze z pociętą szyją. Chwilę później, na pobliskiej ulicy zatrzymano Kamila G. Mundurowi ustalili, że do zabójstwa doszło dzień wcześniej. Kamil G. odwiedzał rodzinę. W pewnej chwili wyszedł na klatkę schodową. Wtedy z sąsiedniego mieszkania wyszedł Artur M. 25-latek nie przepadał za nim. Nie podobało mu się, że sąsiad jego krewnych przebiera się za kobietę.
Z akt sprawy wynika, że feralnego dnia 25-latek złapał Artura M. za szyję i wciągnął do jego mieszkania. Zawlókł go do pokoju, dusił, po czym dotkliwie pobił. Wreszcie Kamil G. sięgnął po nóż. Dźgał nim Artura M. w szyję, a na koniec poderżnął mu gardło. Po zabójstwie wyszedł z mieszkania.
Śledczy nie ustalili, co zrobił później ze swoimi ubraniami, na których mogły być dowody zbrodni. Nie odnaleziono także noża, od którego zginął Artur M.
Podczas jednego z przesłuchań Kamil G. przyznał, że denerwowały go zwyczaje sąsiada. Już kilka lat wcześniej Artur M. miał mu proponować wizytę w swoim mieszkaniu i „wspólną zabawę”. W dniu zabójstwo rzekomi złapał 25-latka za rękę i złożył mu seksualną propozycję. To doprowadziło Kamila G. do furii.
- Ta kwestia nie została do końca wyjaśniona - mówił w piątek sędzia Wach.