Wojewoda Andrzej Kurowski nie czekał na orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, do którego Starzyński, dyrektor WSSE w Lublinie, zaskarżył decyzję Policzkiewicza. Zamieszanie zaczęło się w lipcu tego roku. W całym kraju zabrakło szczepionek przeciw polio. Starzyński poprosił Policzkiewicza o zaległe 2 tys. szczepionek przeciw tej chorobie. Ten za stwierdził, że lubelski sanepid le gospodaruje szczepionkami, skoro ich nie ma. Zamiast szczepionek przysłał kontrolę. A wkrótce po niej we wrzeniu odwołanie, uzasadniając je niegospodarnocią i brakiem instrukcji do obsługi magazynu w razie braku energii elektrycznej.
Opinia kontrolerów była raczej pozytywna dla nas przypomina sobie Starzyński. Nie stwierdzono uchybień oprócz braku instrukcji do obsługi magazynu ze szczepionkami w razie awarii prądu.
W normalnym trybie inspektora powołuje i odwołuje wojewoda. Główny inspektor sanitarny może to uczynić tylko w przypadku rażących zaniedbań. A o takich zdaniem Starzyńskiego nie było tu mowy. Odwołał się więc do NSA. Mówi się, że Policzkiewicz, spodziewając się rychłego odwołania przez nowy rząd, szykował sobie posadę dyrektora lubelskiego sanepidu. A był nim już w połowie lat 90. Wojewoda wybrał jednak innego człowieka.