Ani pogotowie ratunkowe, ani lekarze nocnej opieki zdrowotnej nie przyjechali do 80-latki z Lublina, która bardzo źle się poczuła. Dopiero wezwana prywatnie pielęgniarka podłączyła odwodnionej kobiecie kroplówkę.
– Dyspozytor odesłał mnie do jednego z trzech punktów nocnej opieki zdrowotnej – mówi córka pani Ewy.
Ale tam również odmówiono mi pomocy. – W poradni przy ul. Kompozytorów Polskich odesłali mnie z powrotem do pogotowia, tłumacząc, że to oni mają obowiązek wyjazdów do nagłych przypadków.
Starsza pani czuła się coraz gorzej. Córka zadzwoniła więc do NZOZ Luna Med przy ul. Nałęczowskiej. – Tam lekarz stwierdził, że nie ma karetki, ale osobowego fiata. Nie jest w stanie przetransportować chorej, nie może też do niej przyjechać. Byłam bezradna – mówi kobieta.
W końcu córka pani Ewy poprosiła o pomoc prywatną pielęgniarkę, która podłączyła chorej kroplówkę i się nią zajęła. – Była bardzo słaba i ledwie przytomna. Potrzebowała natychmiastowej pomocy – mówi pielęgniarka.
Co na to pracownicy pogotowia i przychodni, do których zwróciła się córka pani Ewy?
– Transport chorych po godz. 18 nie jest obowiązkiem pogotowia. Od kwietnia w Lublinie działają trzy placówki pełniące dyżury nocnej i świątecznej opieki medycznej – tłumaczy Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie.
Z kolei prezes NZOZ przy Kompozytorów Polskich 8 twierdzi, że to pogotowie ma obowiązek wyjazdów do nagłych przypadków. – A nocne i świąteczne dyżury funkcjonują tylko z myślą o nagłych zachorowaniach – podkreśla Mariusz Michałek. I dodaje, że nie przypomina sobie przypadku pacjentki, której w poniedziałek odmówiono pomocy.
Tomasz Patyra, prezes NZOZ przy ul. Nałęczowskiej, był zaskoczony całą sytuacją. – To niemożliwe, żeby nasz lekarz odmówił pomocy z powodu braku karetki. Mamy podpisaną umowę na wynajem ambulansu. Zapytam pracowników o ten konkretny przypadek – obiecuje.
Córka pani Ewy zamierza złożyć skargę do lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. – Nie życzę nikomu, by musiał przeżywać podobny stres i bezradność w sytuacji, gdy bliski pilnie potrzebuje pomocy lekarskiej – mówi córka pani Ewy.