Wczoraj zapadł wyrok w sprawie policjantów, którzy mieli brutalnie potraktować gazem pracownika pogotowia energetycznego. Sąd nie uznał ich winy
Dominik P. i Urszula F. z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie odpowiadali za przekroczenie uprawnień. Chodzi o interwencję z lutego 2019 r. przy ul. Zemborzyckiej. Doszło tam do uszkodzenia instalacji energetycznej.
Dwaj pracownicy pogotowia energetycznego przyjechali na miejsce, by usunąć awarię. Podczas oględzin doszli do wniosku, że urządzenia mógł uszkodzić kierowca. Jeden z energetyków poszedł do pobliskiego sklepu sprawdzić, czy kamery monitoringu coś nagrały.
Drugi pracownik pogotowia, Marcin M., wezwał policję i czekał na patrol. Przybyłym policjantom powiedział, że sprawca kolizji uciekł, więc można sprawdzić monitoring. Policjant odpowiedział mu, że sam „doskonale wie, co ma robić”.
– Człowieku, przyjechaliśmy na tę samą interwencję, żebyśmy razem ustalili, co się stało – miał odpowiedzieć pracownik pogotowia energetycznego. Przejście na „ty” miało zdenerwować policjanta, który poprosił o okazanie dowodu osobistego.
Marcin M. odmówił okazania dokumentów i poprosił mundurowych, by się przedstawili. Zadzwonił też do znajomej policjantki po poradę. W trakcie tej rozmowy powiedział, że policjant z patrolu wygląda „jak mój gówniarz”.
Z akt sprawy wynika, że policjant zrozumiał, że mowa jest o nim, chociaż Marcin M. miał na myśli swojego syna. Według prokuratury mundurowy podszedł do pracownika pogotowia i potraktował go gazem pieprzowym. Potem z pomocą koleżanki obezwładnił i zamknął w radiowozie.
Sprawą zajęła się prokuratura. Śledczy przesłuchali świadków, sprawdzili nagrania z kamer monitoringu i rozmowy policjantów z dyżurnym. Postępowanie zakończyło się oskarżeniem funkcjonariuszy.
Mundurowi nie przyznali się do winy. Tłumaczyli, że użycie gazu było konieczne ponieważ Marcin M. miał uciekać. Jednak tuż po zdarzeniu funkcjonariusz tłumaczył dyżurnemu, że użył gazu, ponieważ pracownik pogotowia nazwał go „gówniarzem” i „zwyzywał polską policję, która do niczego się nie nadaje”. Czuł się znieważony, bo mężczyzna przeszedł z nim „na ty”. Mundurowy przyznał jednak, że gaz „zdziałał cuda”.
Śledczy uznali, że użycie gazu i chwytów obezwładniających było nadużyciem. Po postawieniu zarzutów policjanci zostali zawieszeni. Wszczęto wobec nich postępowanie dyscyplinarne. Sąd ich uniewinnił. Wyrok nie jest prawomocny i jeszcze nie wiadomo, czy prokuratura złoży odwołanie.