Od początku października w Lublinie rozpocznie się wielka akcja sadzenia młodych drzew, prowadzona przez Miejski Inspektorat Ochrony Środowiska i naszą redakcję. Gdzie będą rosły drzewka Dziennika? Czekamy na propozycje.
– Szczególnie zagrożone są drzewa iglaste – przyznaje Piotr Gołofit, dyrektor MIOŚ. – Zimą wycina się je na choinki, latem zwykle złodzieje wyrywają młode sadzonki iglaków i sprzedają za parę groszy, by mieć na alkohol.
Drzewa niszczeją także podczas robót budowlanych, czy podczas burz, które w ostatnim czasie stały się bardzo gwałtowne. Niektóre drzewa zostaną wymienione. Dotyczy to szczególnie starych topoli lub innych wiekowych drzew, które mogą nie wytrzymać naporu wiatru i upaść na ulicę. Albo takich, które zostały oszpecone, np. ze względu na linię trolejbusową, energetyczną, czy też ze względu na prowadzone roboty budowlane.
W mieście pojawia się także wiele nowych osiedli, gdzie na razie w ogóle nie ma drzew. To wszystko należy wziąć pod uwagę i ustalić, gdzie i ile drzew należy posadzić.
– Właśnie trwa uzgadnianie z radami osiedli obszarów, gdzie drzew brakuje – mówi P. Gołofit. – Jeśli ktoś ma propozycję, gdzie te drzewa powinny się jeszcze znaleźć, musi kontaktować z radami osiedli. Ma czas do końca września.
Lublin zazieleni się przede wszystkim drzewami liściastymi. Wśród niech będą przeważały dęby, klony, lipy i brzozy. Sadzonka kosztuje ok. 20 zł. Przybędzie kilka tysięcy ozdobnych krzewów, kilka kilometrów żywopłotów oraz kilkaset mkw. trawników.
– Mieszkańcy Lublina powinni zdawać sobie sprawę, że wszędzie tych drzew nie będziemy mogli posadzić – uprzedza Gołofit. – Nie możemy zasłaniać przebiegających pod ziemią instalacji czy rur kanalizacyjnych. Musimy uważać by korzenie drzew nie uszkodziły np. ścieżek rowerowych.
Na obsadzanie Lublina drzewami MIOŚ otrzymał ok. 150 tys. zł od gminnego i wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.