Gorący dzień przed lubelską chłodnią Agram. Na rolników, którzy blokują zakład, ruszają policjanci. Zaalarmowani radni sejmiku wraz z posłami przybywają na odsiecz. Józef Żywiec z Samoobrony wyważa bramę i buja radiowozem.
Wcześniej rolnicy, którzy od ponad dwóch lat domagają się pieniędzy za dostarczone płody, nie wpuścili do chłodni tira. Ciężarówka przyjechała do Lublina po towar. Jerzy Leziak, wiceprezes Agramu, wezwał na pomoc policję. Ta przyjechała i rozerwała kordon protestujących. Jak twierdzą rolnicy, trzech z nich zostało wepchniętych do radiowozu i spisanych. - Były utarczki z rolnikami, ale słowne. Żadnego użycia siły nie było - oświadczył Kamil Kowalik, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Po godzinie od zajścia przybyła delegacja z sejmiku. Poseł Józef Żywiec, słysząc sprawozdanie rolników z rozwoju wypadków, krzyknął: - Macie rację, chłopy!
I ruszył przed siebie. Najpierw siłą sforsował bramę, a potem w pojedynkę - po wcześniejszej słownej utarczce z funkcjonariuszem - zakołysał radiowozem. Siedzący w środku policjanci zignorowali to zdarzenie.
Najszybciej na dalsze obrady sejmiku wrócił radny Marek Tęcza z SLD. - Chciałem poinformować, że jedynym aktem użycia przemocy było wyważenie bramy. Przez kogo? Przez posła Żywca - oświadczył.
- Nic nie wyważałem - zarzekał się później poseł Żywiec. - Jedynie oparłem się o bramę, a ona sama się roztworzyła - wyjaśnił. Żywiec zapowiedział, że jeśli policja dalej będzie używać siły wobec rolników, to on zacznie prowadzić wojnę partyzancką. - Ja nie straszę, jedynie informuję - dodał.
W czasie, gdy poseł Żywiec dawał pokaz swej siły, posłowie Stanisław Głębocki (Partia Ludowo-Demokratyczna) i Zdzisław Podkański (PSL) prowadzili w Agramie rozmowy na temat pieniędzy dla rolników. Prezes firmy Wojciech Grzybowski podpisał z nimi porozumienie. Zgodnie z nim przedstawiciele obu stron będą potwierdzać wyjazd z zakładu wszystkich transportów z towarem. W ten sposób tempo wypłat rolnikom uzależnione od sprzedaży ma ulec przyśpieszeniu.