Jeden z kompletów przypadł Małgosi Klimkiewicz z Dratowa. Ale jej mama kupiła książki w szkole już na początku wakacji.
– Pieniądze za książki dla Małgosi zostaną jednak zwrócone rodzinie – zapewnia Wanda Podczas, kierownik ośrodka pomocy społecznej. Problem jednak w tym, że będzie to jedynie 75 zł, a komplet dla Małgosi kosztował 145 zł. Jej mama przepłaciła więc niepotrzebnie 70 zł. A to dlatego że kupując książki nie wiedziała jeszcze, że będzie mogła liczyć na pomoc rządu.
Podobna sytuacja była w Szkole Podstawowej w Krzesimowie, gdzie czterem z 15 pierwszoklasistów przyznano pomoc. Szkoła z własnych funduszy zakupiła im książki już w czerwcu, po 132 zł za komplet. Gdyby wcześniej dotarła informacja o przekazywaniu kompletów z programu „Wyprawka szkolna” po 75 zł, nadwyżkę można by przeznaczyć na inne potrzeby uczniów.
Na żadną pomoc państwa nie mają co liczyć uczniowie klas starszych oraz o dochodach w rodzinie przekraczających limit. W takiej sytuacji są rodzice Dominiki i Edyty Kowalczykówien z Bogucina, które przyjechały wczoraj do Lublina na szkolne zakupy. Wyprawki dla obu uczennic kosztowały ok. 600 zł.
– Wiadomo, jakie są dochody w rolnictwie – mówią rodzice. – Jeśli państwo nie będzie interweniować, to zacznie szerzyć się analfabetyzm.