Prokuratura umorzy śledztwo w sprawie pożaru baraku Muzeum na Majdanku. Opinia biegłego wyklucza podpalenie.
Pożar wybuchł na początku sierpnia. Ogień pojawił się w baraku w nocy. Strażacy przez kilka godzin starali się go ugasić. Pożar był bardzo duży, według świadków płomienie były wysokie na kilka metrów.
Ogień strawił prawie cały barak, w którym były trzymane buty należące do więźniów byłego obozu koncentracyjnego. Straty szacowano na ponad milion zł. W środku była także składowana papa. To w połączeniu z upałem i bardzo wysoką temperaturą w środku budynku mogło doprowadzić do pożaru.
Prokuratura wszczęła śledztwo, w którym najważniejsza była opinia biegłego, co do przyczyny pożaru. Specjalista przez kilka miesięcy nie przekazał śledczym żadnej odpowiedzi. Wszystko dlatego, że szukał odczynników chemicznych, które pozwoliłyby określić wiek papy składowanej w baraku.
- Na papie leżało szkło z dawnych świetlików w budynku. Światło słoneczne wpadało przez szybę i przechodziło jeszcze przez resztki świetlików. Przez to powstał efekt skupienia światła jak w soczewce i papa zapaliła się od tego – tłumaczy prokurator Kawa.
W piątek prokuratura ma podjąć decyzję, co do dalszych losów śledztwa. Najprawdopodobniej będzie umorzone.