Jesteś stomatologiem, anglistą lub elektrykiem? Już nie musisz wyjeżdżać za granicę. Pracodawcy ostrzą sobie na Ciebie zęby. A jeśli zostaniesz handlowcem, będziesz przebierać w ofertach.
Kłopotów z etatami nie mają pielęgniarki, rehabilitanci i ratownicy medyczni. Albo dentyści, którzy niemal nie rejestrują się jako bezrobotni. – Kiedy szukam stomatologów zdarza się, że na moje ogłoszenie nikt nie odpowiada – potwierdza Anna Janas, właścicielka poradni Dentimed w Lublinie.
Na brak pracy nie mogą narzekać nauczyciele języków. – Miałam cztery oferty pracy. Wybrałam dwie najlepsze w szkołach językowych – opowiada Monika Kępka, która rok temu skończyła filologię angielską.
– Zatrudniliśmy już kilkudziesięciu anglistów i germanistów, i wciąż szukamy nowych – przyznaje Maciej Jóźwik, dyrektor spółki Edukacja Plus, zajmującej się szkoleniami językowymi.
Ale najbardziej poszukiwani są przedstawiciele handlowi. – Niestety, odpowiedź rynku jest mizerna – twierdzi Magdalena Kowalska z Consultora. Dlaczego nie chcemy być handlowcami? Zdaniem Kowalskiej, ten zawód źle się kojarzy – z akwizytorem pracującym w prowizyjnym systemie wynagrodzenia.
Praca wciąż jest też do wzięcia za granicą. Na zatrudnienie od ręki za pośrednictwem lubelskiego urzędu pracy może liczyć nawet kilkaset osób.
– Najbardziej poszukiwani są pracownicy z branży hotelarsko-gastronomicznej – mówi Katarzyna Węgiel z Wojewódzkiego Urzędu Pracy. – Np. na Majorce czekają na 25 pokojówek, 15 kelnerów czy 15 asystentów kelnera. •