Tomasz Fedorowicz od pięciu lat walczy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Chce, by urzędnicy wyliczając emeryturę, uznali mu wszystkie przepracowane lata.
- Lekarze uznali mnie za całkowicie niezdolnego do pracy - opowiada 63-letni Tomasz Fedorowicz. - Problemy zaczęły się, gdy urzędnicy zaczęli mi przeliczać lata pracy potrzebne do wypłacenia świadczenia. Uznali, że z przepracowanych 37 lat tylko 20 mogą mi uznać. A za 17 nic mi się nie należy.
Pan Tomasz do pierwszej pracy poszedł gdy miał 19 lat. Jako elektryk w Elektromontażu Lublin budował puławskie "Azoty”. Potem pracował jeszcze w kilku innych firmach budowlanych, równolegle skończył szkołę zawodową dla pracujących, prowadził też działalność gospodarczą i opłacał składki na Fundusz Ubezpieczenia Społecznego Rolników. - Gdyby nie zawał, pewnie tyrałbym dalej - mówi. - Ale co było robić? Zgodziłem się na taką rentę, jak mi wyliczyli.
Gdy pan Tomasz w 2004 roku zaczął się starać o wcześniejszą emeryturę, sprawa liczby lat jego pracy wróciła. Urzędnicy ponownie nie uznali spornego okresu. Ale tym razem Fedorowicz nie ustąpił. - Poszedłem z nimi na wojnę - opowiada - Bo przecież nie może być tak, że człowiek haruje jak wół, żeby na starość nie było go nawet stać na leki.
W 2008 roku - prawie po 5 latach walki - ZUS zgodził się z Fedorowiczem, że należy mu doliczyć 9 lat z tytułu składek na Fundusz Ubezpieczenia Społecznego Rolników, a także 5 lat za prowadzoną działalność gospodarczą.
- Ale już mi tych lat do wskaźnika renty nie doliczyli. Taka sprawiedliwość - komentuje pan Tomasz.
Urzędnicy wciąż nie chcą uznać jego pracy w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Budownictwa Miejskiego w Wodzisławiu Śląskim. - Tam równolegle pracowałem i uczyłem się w zawodówce dla pracujących. Przedstawiłem ZUS świadectwo szkolne, gdzie jest napisane, że pracowałem, a także zaświadczenie z zakładu pracy i książeczkę ubezpieczeniową. Dla nich to mało - mówi pan Tomasz.
- Pan Fedorowicz przegrał z nami sprawę w sądzie okręgowym i apelacyjnym - mówi Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ZUS w Lublinie. - Z dokumentów wynika, że nie ma wymaganych do wcześniejszej emerytury lat pracy.
Andrusiewicz wylicza, jakie dokumenty są potrzebne, by urzędnicy "zaliczyli” nam lata pracy. To zaświadczenie z zakładu pracy, świadectwo pracy lub legitymacja ubezpieczeniowa. Jeśli tego nie mamy, możemy przedstawić tzw. dowody pośrednie, czyli legitymację służbową, umowę o pracę, wpisy w dowodzie osobistym lub pisma z zakładu pracy.
- Ja to wszystko mam! - denerwuje się Fedorowicz. - 14 lat mi zresztą już uznali po wielu bojach. I będę walczył dalej, bo chodzi mi o sprawiedliwość.