Znany radca prawny oraz proboszcz jednej z lubelskich parafii odpowiedzą za jazdę po pijanemu. Prawnik dodatkowo musi się liczyć z karą za szarpaninę z policjantami
Akty oskarżenia w sprawie obu mężczyzn wpłynęły do Sądu Okręgowego Lublin Zachód. 56-letni Ryszard K., znany radca prawny z Lublina odpowie za wydarzenia z 16 sierpnia ubiegłego roku. Z akt sprawy wynika, że mężczyzna jechał wówczas swoim volkswagenem golfem. Wieczorem, na skrzyżowaniu ulic Czeremchowej i Baśniowej, uderzył w taksówkę i odjechał. Taksówkarz pojechał za uciekinierem. Z jego relacji wynika, że kierowca golfa zatrzymał się kilkaset metrów dalej (niedaleko swojego domu – red.). Między mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań i krótkiej przepychanki.
Wreszcie prawnik wjechał do garażu i poszedł do siebie. Taksówkarz zeznał później, że od Ryszarda K. czuć było alkohol. Mężczyzna wezwał policjantów. Mundurowi poszli do mieszkania prawnika. Jego żona oświadczyła jednak, że mąż śpi.
Policjanci nie czekali, aż się obudzi. Ryszard K. nie chciał jednak zejść do radiowozu na badanie trzeźwości. Z relacji policjantów wynika, że wpadł w furię. Wypychał mundurowych z mieszkania i uderzał ich drzwiami wejściowymi. Miał ich również obrażać. Na miejsce trzeba było wezwać posiłki. To jednak nie uspokoiło prawnika. Ryszard K. skończył w kajdankach. W areszcie wydmuchał 1,3 promila. Dzień później wyszedł z celi. Jeśli prawnik zostanie prawomocnie skazany, grozi mu dożywotnie pożegnanie z zawodem.
Takich konsekwencji nie musi się obawiać ks. Leszek S., proboszcz parafii przy ul. Skierki w Lublinie. Jego sprawą również zajmie się Sąd Rejonowy Lublin Zachód. W lutym duchowny został zatrzymany za prowadzenie auta po pijanemu. Stało się tak po interwencji innego kierowcy. Mężczyzna ten jechał wraz z żoną i dzieckiem. Z ul. Radości wyjechało nagle rozpędzone audi, zajechało mu drogę o mało nie doprowadzając do zderzenia. Kierowca ruszył więc za audi, które jechało wężykiem. Zatrzymało się przy ul. Skierki. Kierowca szybko wysiadł i poszedł na plebanię.
Po wizycie policjantów okazało się, że to proboszcz miejscowej parafii. Świadek rozpoznał w nim kierowcę audi. Duchowny miał organizmie 2,2 promila alkoholu. Za jazdę po pijanemu grozi mu do 2 lat więzienia. Nie przyznał się jednak do winy.
– Ja nie jechałem samochodem – zapewnił nas proboszcz niedługo po zdarzeniu. – A czy podczas rozmowy z policjantami ksiądz był trzeźwy? – Niekoniecznie – uciął.