280 milionów zł kredytu zaciągnie miasto w Banku Rozwoju Rady Europy. Jeszcze w tym roku ma skorzystać z połowy tej kwoty. Ratusz tłumaczy, że potrzebuje pieniędzy na inwestycje.
Po co miastu takie pieniądze? – te 280 milionów złotych pozwoli nam zrealizować te inwestycje, na które uzyskaliśmy unijne dofinansowanie – wyjaśnia Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. I wskazuje, że pieniądze trafią m.in. na "wkład własny” do budowy nowej zajezdni, dojazdów do obwodnicy, przebudowy Al. Racławickich i ul. Sowińskiego czy budowy nowej podstawówki na Sławinie.
Ile ostatecznie Ratusz będzie musiał zwrócić bankowi, jeśli weźmie cały przysługujący mu kredyt? – Trudno podać taką kwotę – przyznaje Marek Dowgielewicz, wicegubernator Banku Rozwoju Rady Europy. Dlaczego? Oprocentowanie powiązane jest z tzw. wskaźnikiem WIBOR, a teraz nie wiadomo, ile będzie wynosić on w przyszłości.
– Obecnie oprocentowanie kredytu będzie wynosiło 3,4 proc. rocznie – mówi Irena Szumlak, skarbnik miasta. – Ale za miesiąc to oprocentowanie może być inne, podobnie jak inne może być w przyszłych latach.
Ratusz zapewnia, że kredyt będzie tańszy, niż gdyby był zaciągany w bankach komercyjnych. – Nie ma dzisiaj tańszego kredytu niż ten, który teraz bierzemy – stwierdza Krzysztof Żuk, prezydent miasta. – W przypadku każdego innego banku będzie to dużo droższy kredyt.
Umowa z bankiem została podpisana w środę. Miasto już wkrótce ma otrzymać pieniądze. – W tym roku skorzystamy tylko z pierwszej transzy w kwocie 140 milionów złotych – mówi Szumlak.
Najprawdopodobniej więcej niż jedna trzecia tej kwoty trafi do firmy Budimex, która na zlecenie magistratu buduje przedłużenie al. Solidarności w kierunku przyszłej obwodnicy Lublina. Wszystko przez to, że prace idą szybciej, niż zakładał wcześniejszy harmonogram i część pieniędzy, które wykonawca pracując wolniej dostałby dopiero w przyszłym roku, trzeba mu zapłacić już teraz. – Mowa o kwocie ok. 50 milionów złotych – szacuje Żuk.
Planowane na koniec roku zadłużenie miejskiej kasy to 981 milionów złotych.