Do końca listopada miejscy urzędnicy będą sprawdzać, czy uczniowie korzystają
z opłaconych przez Ratusz usług stomatologów.
Szkolnym dentystom Ratusz płaci już drugi rok. Ale taka kontrola odbywa się po raz pierwszy. W zeszłym roku urzędnicy sprawdzali tylko, czy faktury wystawione przez lekarzy zgadzają się z treścią umów zawartych z Urzędem Miasta. W tym roku postanowili sprawdzić, jak dokumenty mają się do rzeczywistości.
I są już pierwsze niespodzianki. - Wczoraj w gabinecie stomatologicznym w jednym z gimnazjów nie zastaliśmy lekarza. Drzwi były zamknięte - przyznaje Jerzy Kuś, dyrektor Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych w lubelskim Urzędzie Miasta.
Kontrolerzy mają sprawdzić, czy uczniowie rzeczywiście mają dostęp do stomatologów. - W umowach zawartych z miastem stomatolodzy zobowiązali się do tego, że będą ogłaszać na terenie szkoły dni i godziny udzielania świadczeń zdrowotnych. Mają też odpowiednio wcześnie informować o zmianie godzin przyjęć uczniów - tłumaczy Kuś. - Musimy też sprawdzić, czy przekazywane przez nas pieniądze nie są przeznaczane przez lekarzy na inne cele.
W tym roku z miejskiej kasy do szkolnych stomatologów trafi w sumie 800 tys. złotych. Pieniądze mają być przeznaczone na uzupełnienie opłacanej przez Narodowy Fundusz Zdrowia podstawowej opieki stomatologicznej. Z tych funduszy szkolni dentyści mają m.in. leczyć próchnicę, wykonywać zabiegi profilaktyczne i zachowawcze. Finansowane są też znieczulenia i ekstrakcje zębów.
Tym, którzy naruszą warunki umów, grożą kary. W najgorszym razie - finansowe. Gdy przewinienie będzie mniejsze - do lekarzy trafią pisemne zalecenia.
W sumie z miejskiej kasy utrzymywanych jest 60 gabinetów stomatologicznych w podstawówkach, gimnazjach i ośrodkach szkolno-wychowawczych. Kontrolerzy chcą odwiedzić co drugi taki gabinet.