Ryszard K., wykładowca Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS, stanie przed sądem oskarżony o branie łapówek od studentów.
Akt oskarżenia w sprawie profesora trafił do Sądu Rejonowego w Lublinie 31 grudnia. Prokuratura postawiła Ryszardowi K. dwa główne zarzuty: przyjęcie od studentów prezentów wartych 4,2 tys. zł oraz 7,5 tys. zł w gotówce. Tę ostatnią kwotę dostał od studentów za rozprowadzenie wśród nich książki o wioskach dziecięcych.
Śledztwo trwało od wiosny. Policja przeszukała mieszkanie wykładowcy i pomieszczenia, które zajmował na uczelni. Przesłuchiwała jego studentów.
Okazało się, że na wydziale nie było tajemnicą, że przychylność Ryszarda K. można kupić, dając mu drogie prezenty. Postawiony mu zarzut łapownictwa dotyczy ubiegłorocznej sesji zimowej. Studenci II roku studiów zaocznych próbowali wówczas zjednać sobie profesora, u którego zdawali przedmiot "Współczesne kierunki pedagogiczne”.
Innym sposobem na przychylność było kupienie od naukowca, zarazem prezesa stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce, książki o wioskach SOS. Egzemplarz kosztował 29 zł.
Ryszard K. twierdził w prokuraturze, że nie przymuszał studentów do kupowania książek. Liczył, że dobrowolnie ją kupią, bo pieniądze idą na cele stowarzyszenia. Prokuratura ustaliła, ze profesor faktycznie przelał je na konto organizacji. Zrobił to jednak dopiero po wszczęciu śledztwa. Okazało się też, że dodrukowywał książkę na własną rękę, bez wiedzy stowarzyszenia.
Wykładowca nie przyznał się również do brania prezentów - łapówek. Mówił, że dostawał tylko słodycze i kwiaty. - Potwierdzał, ze znajdował w opakowaniach ze słodyczami jakieś przedmioty, ale nie wiedział, co z nimi zrobić i komu je oddać - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Zeznania niektórych studentów były dla profesora korzystne. Twierdzili, że prezenty były podziękowaniami za jego pracę. Według prokuratury mówili tak, bo sami bali się odpowiedzialności za dawanie łapówek.
(er)