Cztery tysiące grzywny będzie musiał zapłacić prof. Jan K., wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego za popychanie, wyzywanie i pomawianie swojej podwładnej
Według relacji pani doktor, w styczniu 2010 roku na oczach studentów przełożony wypchnął ją za drzwi, uderzył w plecy i wyrzucił za nią reklamówkę z książkami, płaszcz i torebkę. Sabina Bober zrobiła obdukcję i wytoczyła profesorowi K. proces karny. Oskarżyła go także o znieważenie i pomówienie, bo wcześniej, także w obecności studentów, miał nazwać ją "kawałem małpiszona” i krzyczeć, że została zwolniona z poprzedniej pracy.
Pełnomocnik historyczki domagał się dla wykładowcy kary pozbawienia wolności i przeprosin w prasie. Sąd uznał, że wystarczą 4 tysiące złotych grzywny i tysiąc zł nawiązki dla pokrzywdzonej oraz zwrot kosztów procesowych.
Sędzia Marcelina Kasprowicz uzasadniając wyrok nie miała jednak wątpliwości, że przełożony dopuścił się zarzucanych czynów, tłumacząc, że przez swoje zachowanie oczekiwał od podwładnej bezwzględnego podporządkowania się. Przypomniała także, że prof. Jan K. w swoich wyjaśnieniach nie zaprzeczał, że dopuścił się naruszenia nietykalności dr Bober, ale "marginalizował swoją rolę”.
- Cieszę się, że zapadł wyrok skazujący i sprawiedliwość po raz kolejny zatriumfowała - komentuje dr Sabina Bober.
Przypomnijmy, że po nagłośnieniu konfliktu ze swoim szefem, historyczka otrzymała wymówienie z pracy. Jako oficjalny powód podawano brak godzin. Uczelnia zaprzeczała, by przyczyną tej decyzji był sądowy pozew przeciwko Janowi K. W styczniu tego roku sąd pracy prawomocnie nakazał uczelni ponownie zatrudnić panią doktor.
We wtorek nie udało nam się poznać stanowiska KUL w tej sprawie. Rzeczniczka uczelni nie odbierała telefonu.