Inwestycje czekają, bo nie ma chętnych do projektowania. Planiści mają pełne ręce roboty, więc nie biorą nowych zleceń.
Aby zbudować nową lub przebudować już istniejącą drogę, nie wystarczy znaleźć robotników i pieniądze na ich opłacenie. Trzeba mieć jeszcze dokumentację techniczną, a z tym jest problem. Lubelski magistrat już kilka razy musiał unieważniać przetargi na opracowanie projektów technicznych. Powód? Brak chętnych do ich wykonania.
Na projektanta czeka m.in. ulica Mełgiewska. - Przetarg ogłaszaliśmy już dwa razy i nigdy nikt się nie zgłosił - mówi Zbigniew Choduń z Wydziału Inwestycji w lubelskim Urzędzie Miasta. - Teraz będziemy próbowali innego trybu. Zaprosimy projektantów do negocjacji. Po dwóch nieudanych przetargach możemy tak zrobić - dodaje.
W ciągu roku stawki projektantów wzrosły dwu-, a nawet trzykrotnie. - Mamy bardzo gorący okres. Wiele gmin zabiera się teraz za inwestycje i projektanci mają pełne ręce roboty. W dodatku w Lublinie mamy dość skomplikowane projekty, więc firmy się do nas nie pchają - wyjaśnia Choduń. - Jeśli ktoś się zgłasza, to często żąda zapłaty dużo wyższej od sumy, którą na dany projekt zabezpieczyliśmy.
Do niedawna poszukiwanie wykonawcy przez Ratusz sprowadzało się do umieszczenia ogłoszenia na internetowych stronach magistratu i w Biuletynie Zamówień Publicznych. Zainteresowani sami szukali tam ofert dla siebie. Teraz jest odwrotnie. Miasto wysyła zaproszenia do biur architektonicznych, by zechciały do projektu przystąpić.
- Zastanawiam się, czy nie powinna powstać miejska komórka projektancka. Takie biuro niekoniecznie musi się znaleźć w strukturze Urzędu Miasta, ale powinno być mu podległe. W ten sposób moglibyśmy przyspieszyć z inwestycjami - mówi Adam Wasilewski, prezydent Lublina.
- Wątpię, czy ten pomysł wypali - mówi nam pracownik jednego z biur projektowych. - Myślę, że Urząd Miasta nie byłby w stanie zapłacić mi godziwej pensji. Możliwości pracy architektom nie brakuje. Więc kto się na to skusi?