Prokuratura sprawdza, czy Adam Pęzioł, dyrektor lubelskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli, nadużył uprawnień, dojeżdżając do pracy służbowym samochodem z Rzeczycy koło Kraśnika do Lublina.
Jednak anonimowe zawiadomienie o dojazdach Pęzioła trafiło do prokuratury. – Prowadzimy czynności sprawdzające – informuje Jadwiga Nowak, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. Policja dostała jeszcze tydzień na zebranie informacji.
Na tym nie koniec problemów szefa izby. Jak pisaliśmy na początku kwietnia, dziewięciu pracowników lubelskiej delegatury NIK poskarżyło się na złe traktowanie w pracy. Napisali o tym w ankiecie przeprowadzonej przez Państwową Inspekcję Pracy. Inspekcja sprawdzała, czy pracownicy delegatury czują się prześladowani przez przełożonych lub kolegów. O tym czy doszło do mobbingu, decyduje ostatecznie sąd.
Centrala NIK w Warszawie rozpoczęła w tej sprawie wewnętrzną kontrolę.
– Postępowanie trwa. Trzeba czasu, żeby przesłuchać pracowników – informuje Paweł Biedziak, rzecznik NIK. Zapowiada, że prezes Izby w ciągu 10 dni powinien odwiedzić lubelską
delegaturę.
Jeden z lubelskich kontrolerów zwraca nam uwagę, że anonimowe oskarżenia wobec Pęzioła pojawiły się tuż przed zmianą władz NIK i konkursami na dyrektorów delegatur. Zarzuty o mobbing i nadużywanie uprawnień – prawdziwe lub nie – osłabiają ewentualną kandydaturę Pęzioła.