Prokuratorzy z Katowic odmówili przesłania organom ścigania w Lublinie informacji o dowodach obciążających prokuratora Jacka K., któremu chcą uchylić immunitet. W efekcie prokurator nadal pracuje, bo jego zwierzchnicy nie wiedzą, co na niego mają śledczy z Katowic.
– Jesteśmy pozbawieni możliwości ruchów dyscyplinarnych, bo nie wiemy, czego dotyczy jego sprawa – mówi Robert Bednarczyk, prokurator apelacyjny w Lublinie. – A prokuratura w Katowicach nie może ich podjąć, bo nie ma takich kompetencji. Nie wiemy więc, jakie zarzuty chce postawić prokuratorowi, który codziennie przychodzi do pracy i są mu powierzane normalne obowiązki.
Do prokuratury w Katowicach przed kilku laty trafił jeden z wątków dotyczących matactw w sprawie głośnego napadu w Trzcińcu. Przypomnijmy, że wysoko postawieni prawnicy i policjanci zaangażowali się w oczyszczenie z zarzutów niektórych napastników. Śledczy z Katowic zajęli się sprawdzeniem roli, jaką odegrali w tym procederze lubelscy prokuratorzy. Wzywali ich na przesłuchania. Przy okazji zebrali dowody na Jacka K. z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Dotyczą utrudniania śledztwa w innej sprawie, w którą przed laty był zaangażowany prokurator.
Zapytanie o sprawę Jacka K. zostało wysłane z prokuratury w Lublinie do Katowic jeszcze w lipcu. – Poinformowaliśmy prokuraturę w Lublinie, że wystąpiliśmy z wnioskiem o uchylenie immunitetu prokuratorowi, ale jego treści nie udostępnimy – tłumaczy Tomasz Tadla, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach. – To nie brak zaufania, ale dbałość o ochronę interesów śledztwa.
Spór pomiędzy prokuratorami rozstrzygną zwierzchnicy. Bednarczyk zapowiada, że najpierw będzie o tej sprawie rozmawiał z szefem Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, a jeśli to nie przyniesie rezultatu – z Prokuraturą Krajową.
– Mnie takie stanowisko prokuratury z Katowic obraża – nie ukrywa prokurator Bednarczyk. – To jej wotum nieufności wobec prokuratora okręgowego w Lublinie.