Prokuratura zaczęła badać budowę toru rowerowego przy ul. Janowskiej, który po trzech latach nadaje się do rozbiórki i wykonania od podstaw. Dwie niezależne ekspertyzy wykazały, że od samego początku jest źle zaprojektowanym i źle wykonanym bublem
Prokuratura próbuje wyjaśnić, czy można mówić o odpowiedzialności karnej za to, że z pieniędzy podatników zbudowano bubel. Problemy wyszły na jaw wiosną, gdy po ulewach tor zmienił się w błoto, a na ziemnych przeszkodach do skoków pojawiły się osuwiska. Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji zamówił u rzeczoznawców dwie opinie, by sprawdzić, jak naprawić tor.
Okazało się, że nie ma co naprawiać i że wszystko należałoby budować od nowa. Tor zaplanowano na niestabilnym terenie dawnej kopalni piachu używanej później jako składowisko ziemi wywożonej z budów. Nikt nie zatroszczył się o ustabilizowanie gruntu, ani o odwodnienie terenu. A odpływ deszczówki utrudnia ziemny wał zaprojektowany wtedy gdy miasto zakładało jeszcze, że obiekt ma służyć motocyklistom. - Stąd zaleganie wody na całym obszarze - stwierdził w swej opinii dr inż. Kazimierz Chojnowski ze Stowarzyszenia Rzeczoznawców Technicznych Urządzeń Rozrywkowych.
- Wystąpiliśmy już do Urzędu Miasta i do wykonawcy o przekazanie dokumentacji obiektu - mówi prokurator Kępka.
Tor zaprojektowany w 2007 r. i budowany na zlecenie poprzedniego prezydenta miasta został otwarty w 2011 r. Koszty budowy szacowane początkowo na 2 miliony urosły do 3 mln złotych. Wiadomo już, że tor ani w tym roku, ani w przyszłym nie będzie czynny. Niestabilność gruntu sprawia, że BikePark nie nadaje się do jazdy.
Nadzór budowlany kazał go zamknąć tłumacząc to obawą o życie i zdrowie ludzi. A wynajęty przez miasto ekspert uznał, że po rozmiękniętych torach nie da się jeździć. - Każdy kolejny skok zmienia geometrię toru stwarzając zagrożenie dla użytkowników - stwierdza w opinii Chojnowski.