Tomasz Fedorowicz walczył z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, by uznał mu wszystkie przepracowane lata do emerytury. Po naszym tekście sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich. Wreszcie udało się doprowadzić ją do końca.
O sprawie pana Tomasza pisaliśmy w styczniu tego roku. Jej akta liczą w lubelskim oddziale ZUS kilkaset stron. W 1998 roku pan Tomasz zaczął starać się o rentę. Był wtedy po zawale. Lekarze uznali go za całkowicie niezdolnego do pracy.
- Problemy zaczęły się, gdy urzędnicy zaczęli mi przeliczać lata pracy potrzebne do wypłacenia świadczenia - opowiada pan Tomasz. - Uznali, że z przepracowanych 37 lat tylko mogą mi uznać 20. A za 17 nic mi się nie należy.
Gdy pan Tomasz w 2004 roku zaczął się starać o wcześniejszą emeryturę, urzędnicy ponownie nie uznali spornego okresu. Kolejne lata to niekończąca się walka Fedorowicza z ZUS-em. Sprawa znalazła finał w sądzie, który podtrzymał decyzję ZUS.
Po publikacji w Dzienniku Wschodnim sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich, który poprosił ZUS o wyjaśnienie. Równocześnie pan Tomasz kolejny raz złożył wniosek o emeryturę. Po miesiącu okazało się, że urzędnicy... uznali mu lata sporne lata pracy. - Tyle lat walki, szarpania. Kto mi zwróci moje zdrowie? - pyta pan Tomasz.
Fedorowicz twierdzi, że przedstawił do ZUS-u dokładnie te same dokumenty, co wcześniej. Dlatego uważa, że pozytywne załatwienie jego sprawy to efekt jej nagłośnienia i interwencji rzecznika praw obywatelskich.
- Wystąpienie rzecznika nie miało wpływu na decyzję ZUS - zaprzecza Marcin Skarżyński, rzecznik ZUS w Lublinie. - Pan Fedorowicz był wielokrotnie informowany, jakie dokumenty powinien uzupełnić celem uwzględnienia okresów, o które wnioskował. W ostatnim wniosku podał dokładne dane zakładów pracy i miejsca przechowywania tych dokumentów. Dlatego mogliśmy wystąpić do tych instytucji o potwierdzenie okresów zatrudnienia.
Tymczasem Fedorowicz twierdzi, że chodzi o te same miejsca pracy, które wskazywał wcześniej.
- Nic się nie zmieniło. Przez te wszystkie lata biłem się, żeby uznali mi właśnie lata w tych a nie innych firmach. Walczyłem, bo to dla mnie o ok. 200-300 zł wyższa przyszła emerytura - mówi pan Tomasz. I pyta: - Ciekaw jestem, ile osób ZUS potraktował tak jak mnie?