Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Rozmowa z dr Izabelą Polkowską, stomatologiem zwierzęcym w lubelskiej Akademii Rolniczej
• Koty i psy to główni pacjenci?
- Tak, ale coraz więcej jest świnek morskich, królików. A także większych zwierząt, na przykład koni. Wszystkie zabiegi stomatologiczne robię w pełnej narkozie.
• To dentysta jedzie do konia, czy gospodarz przyprowadza zwierzę do kliniki?
- Koń przychodzi do mnie.
• Ma pani nawał pracy. To oznacza, że zwierzętom, podobnie jak ludziom, zęby się psują?
- U zwierząt próchnica występuje rzadko, w przeciwieństwie do ludzi. Przeważają choroby przyzębia, ekstrakcje, złamania szczęki, korekty nierówno ścierających się zębów.
• W kocim pyszczku dłubie pani podobnymi narzędziami, jak dentysta od ludzi?
- Nie pysk. Tak samo, jak u ludzi nazywa się to jamą ustną. Mamy bardzo dobrze wyposażony zakład. Aparaty rentgenowskie, wiertarki, sprzęt ultradźwiękowy do usuwania kamienia nazębnego.
• Jest pani jedyna w lubelskim środowisku, która specjalizuje się w stomatologii zwierzęcej?
- Tak. Zrobiłam doktorat. Mam zajęcia ze studentami.
• To już chyba pasja?
- To moja pasja, a nawet wariactwo.
• A czy wariactwem nie są szczoteczki do mycia zębów dla psów i kotów?
- Ależ skąd. Higiena jest bardzo ważna. Dwa razy w tygodniu pastą dla zwierząt. O smaku mięsnym lub czekoladowym. Miętowego nie lubią (śmiech).
