Rozmowa Dnia z Elżbietą Jabłońską o Niezbędniku Lubelskim.
– Projekt składał się z dwóch elementów. Jeden zakładał, że mieszkańcy przyniosą do galerii przy Grodzkiej 3 jakąś zbędną rzecz z piwnicy. Ale żeby nie było tak, że w zamian nic nie dostaną, każdy z ofiarodawców otrzymywał "Niezbędnik Lubelski”.
• Czyli co?
– Pudełko z przedmiotami, jakie mogą się przydać w wyprawie do miasta, w takim miejskim survivalu. Jakie to przedmioty? Wysyłałam do wielu osób maile z pytaniem. Sugerowała to publiczność również w Liverpoolu, gdzie realizowałam taki projekt. Okazało się, że i tam, i w Lublinie podpowiadano podobnie: sznurek, agrafki, butelkę z wodą, gwizdek, ołówek i kartkę do zapisania, zapałki. Tu w Lublinie dodatkowo jest mapa tego miasta i wydawnictwo Stowarzyszenia Homo Faber w którym różne osoby opowiadają o swoich ulubionych miejscach w Lublinie. Do niezbędnika włożyłam też batonik tutejszej firmy cukierniczej "Solidarność”.
– Tak – życiodajna woda, mapa, notatnik, a nawet agrafka, żeby nie przyszywać urwanego guzika.
• Ile pudełek pani przygotowała?
– Sto.
• Ile wzięli uczestnicy wernisażu?
– Około 15–20. Nie wszyscy przynieśli rzeczy ze swojej piwnicy, ale i takich nie zabrakło.
• Te przedmioty stały się eksponatami?
– Tak, ponieważ część projektu została zrealizowana w przestrzeni galerii jako ekspozycja piwniczna i każdy, kto coś przyniósł stawał się poniekąd współtwórcą wystawy. Czasem bardzo proste rzeczy skłaniają publiczność nie tylko do odbioru wzrokowego, lecz także do działania i o to właśnie mi chodziło. Akcja w Galerii "Labirynt” cały czas trwa. Ta piwniczna ekspozycja zmieniać się będzie w zależności od tego ile osób przyjdzie, przyniesie jakiś przedmiot i umieści go na wystawie.