– Miejscy radni nie powinni pracować w miejskich spółkach oraz publicznych instytucjach – twierdzi Fundacja Wolności, która złożyła w tej sprawie oficjalną petycję do władz Lublina. Jej zdaniem takie łączenie stanowisk rodzi konflikt interesów.
25 na 31 radnych to osoby czynne zawodowo – mówi Krzysztof Jakubowski, prezes Fundacji Wolności. Zauważa, że 15 z 25 wspomnianych osób pracuje w instytucjach publicznych. – 6 jest pracownikami spółek miejskich, 2 pracownikami jednostek organizacyjnych miasta, 4 jest pracownikami administracji centralnej, 2 pracownikami jednostek podległych samorządowi województwa.
Zdaniem Jakubowskiego prowadzi to do konfliktu interesów. – W poprzedniej kadencji była sytuacja, gdy jeden z radnych miejskich musiał się zwalniać z pracy u prezesa Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, aby móc uczestniczyć w komisji rady, gdzie były prezentowane wyniki finansowe MOSiR-u a radni pytali prezesa o wyniki – przypomina prezes fundacji. W innym podanym przez niego przypadku troje miejskich radnych poparło uchwałę podwyższającą zarobki członków Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, w której sami zasiadają.
– Radni nie mogą się w pełni zaangażować ani w pracę zawodową, ani w wykonywanie obowiązków w Radzie Miasta – przekonuje Fundacja Wolności, która złożyła do prezydenta petycję o wprowadzenie stypendiów dla radnych, którzy nie pracują lub zrezygnują z pracy „w organach administracji publicznej i spółkach komunalnych”.
Sonda: Czy miejscy radni powinni pracować w miejskich spółkach i instytucjach?
– Proponujemy, aby miesięczna kwota stypendium wynosiła 3 000 zł – czytamy w petycji. – Roczny koszty uruchomienia programu wyniósłby zatem 1,1 mln zł. To i tak znacznie mniej niż wynoszą koszty zatrudnienia radnych w urzędach i spółkach komunalnych – wylicza fundacja i podaje, że w 2019 r. wspomniane koszty wyniosły 1,4 mln zł.
Ratusz ma jeszcze czas na oficjalną odpowiedź dla fundacji, ale wiadomo już, jakiej odpowiedzi można się spodziewać. – Już teraz możemy powiedzieć, że zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym radnemu przysługuje dieta. Tym samym nie ma podstaw prawnych do fundowania radnym stypendium – komentuje biuro prasowe Ratusza.
Petycja, jak przyznaje fundacja, ociera się o primaaprilisowy żart. – Ale jej nie wycofujemy – zastrzega Jakubowski. – Tak chcemy zwrócić uwagę na konflikt interesów związany z zatrudnieniem radych w spółkach komunalnych i administracji publicznej – tłumaczy Jakubowski. Kierowana przez niego fundacja poparła pomysł na wprowadzenie ustawowego zakazu łączenia mandatu radnego z pracą w spółce komunalnej.
– Według mnie można pogodzić jedno z drugim – komentuje Dariusz Sadowski, miejski radny z klubu Krzysztofa Żuka i zarazem pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. – Wszystko zależy od tego, jak wykonuje się obowiązki zarówno na stanowisku radnego, jak i w miejscu pracy zawodowej.
Miejscy radni – bez względu na to, czy gdzieś pracują – otrzymują co miesiąc dietę w wysokości ok. 2700 zł. Kasę miasta kosztuje to rocznie milion złotych.