Dwie pułapki na dziki ustawiono na Sławinie na polecenie Ratusza. Pojmane zwierzęta będą wywożone z miasta. Na Sławinie widać je częściej niż w innych dzielnicach. Radny z ul. Poligonowej chce wręcz „fizycznej eliminacji” zwierząt: – Albo my, albo dziki.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Widuje się już watahy po kilkadziesiąt osobników – alarmuje radny Stanisław Brzozowski (PiS) w liście do prezydenta miasta. Mieszkający przy ul. Poligonowej radny opisuje szkody powodowane przez wizyty zwierząt: zryte ogrody, trawniki i uprawy. – Coraz częściej też słychać o zaginięciach psów, które już kilkakrotnie były atakowane przez dziki.
Sławin rzeczywiście jest najczęściej odwiedzaną przez te zwierzęta dzielnicą Lublina. – W bieżącym roku otrzymaliśmy 33 zgłoszenia na temat dzików, w większości pochodzące z północnej części miasta – potwierdza Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej.
Ratusz już zapowiada, że będzie się starał odłowić dziki. – W ramach budżetu obywatelskiego Straż Miejska kupiła dwie odłownie – mówi Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta. – Takie rozwiązanie było zaplanowane w tegorocznym „Planie postępowania z dzikimi zwierzętami”.
Chodzi o specjalne klatki, do których można zwabić zwierzęta ułożonymi wewnątrz przysmakami, m.in. kukurydzą. Dzik, który do takiej klatki wejdzie, nie będzie mógł już z niej wyjść. Potem pracownicy Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt podadzą mu środek nasenny, a bezwładne zwierzę zostanie wywiezione 50 km poza Lublin.
– Odłownie już zostały ustawione na terenie Sławina, ale razie po to, by dziki mogły się z nimi zaznajomić. Akcja jeszcze się nie zaczęła, bo załatwiamy związane z nią formalności – wyjaśnia Mazurek-Podleśna.
Zaniepokojony radny ostrzega Ratusz, że pomysł z klatkami może nie wypalić. – Tylko czasowe uchylenie przepisów zabraniających polowania na terenie miasta może skutecznie, przynajmniej na jakiś czas, tę sprawę załatwić – stwierdza Brzozowski w piśmie do prezydenta. – Tylko fizyczna eliminacja, w taki czy inny sposób, wchodzi w rachubę. Albo my albo dziki. Razem nie ma możliwości egzystować.
Z lisami nie wyszło
W ten sam sposób miasto próbowało na początku roku pozbywać się lisów biegających po ulicach. Miały być wabione do klatek, usypiane i wywożone. Wynajęta została nawet firma, której powierzono prowadzenie takiej akcji. Ze względu na ciepłą zimę lisy miały dość pożywienia i nie interesowały się tym podrzucanym w klatkach. Akcję przerwano