Nikt nie umie sobie poradzić z zabójczym azbestem
Eternitowe płyty leżą w wąskim zaułku między ogrodzeniami prywatnych posesji. Blokują wejście do drzwi stacji trafo. - Dojście jest bezpośrednio z chodnika. W pobliżu bawią się dzieci - skarży się jeden z mieszkańców. A azbest to wyjątkowo niebezpieczny materiał. Pył z eternitu wzbija się w powietrze. Ma powstać drobnych igiełek, które wbijają się w płuca. Powodują raka.
- Ale zgodnie z prawem za odpady odpowiada właściciel terenu. To on powinien usunąć azbest - wyjaśnia Marcin Rycaj z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. Tam sprawa jest znana od dawna. - My piszemy Lubzelowi, żeby usunęli eternit, a oni odpisują, że azbest nie jest ich. I tak możemy przerzucać się pismami.
• Czyli azbest zniknąłby, gdyby ktoś przewiózł go na miejski grunt?
- Równie dobrze może go ktoś przewieźć na teren Dziennika Wschodniego. W ten sposób damy sygnał innym, że mogą bezkarnie podrzucać komuś swoje odpady.
Mieszkańcy dzwonili w tej sprawie do Lubzelu i magistratu. Sprawą zajmował się też pobliski komisariat. - Postępowanie zostało umorzone wobec niewykrycia sprawcy - informuje Agnieszka Kwiatkowska z lubelskiej policji. - Miasto obiecało, że zajmie się eternitem. Ale leży tam dalej, więc dzielnicowy wysłał pismo do Ratusza.
Taka akcja kosztuje, bo prace można zlecić jedynie specjalistycznej firmie z odpowiednim zezwoleniem. W takich przypadkach obowiązują specjalne środki ostrożności - A szczelnie zapakowany azbest musi trafić na składowisko odpadów niebezpiecznych - mówi Grzegorz Uliński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Za wywiezienie i utylizację płyt Lubzel zapłaci ok. 250 zł.
Azbest leżący przy ul. Walecznych pochodzi z rozbiórki. Ludzie, którzy go tam wywieźli narazili się na wysokie ryzyko wystąpienia raka płuc.