Prywatny przewoźnik potrzebuje zgody urzędników, żeby zatrzymywać się na miejskich przystankach. Ratusz takiego pozwolenia nie chce wydać.
Aby uruchomić linię komunikacyjną przewoźnik musi mieć umowę na zatrzymywanie się na przystankach. Lubelskie przystanki należą do miasta. I to Ratusz określa warunki umów.
Jedna z prywatnych firm przewozowych, Lubelska Korporacja Komunikacyjna od dawna nie może doprosić się w Ratuszu określenia warunków korzystania z przystanków.
- Przepisy mówią, że musimy wydać taką zgodę - przyznaje Krzysztof Żuk, zastępca prezydenta Lublina. - Ale dotyczy to sytuacji, gdy przewoźnik występuje o udostępnienie konkretnych przystanków na konkretnej linii. A Lubelska Korporacja Komunikacyjna oczekiwała od nas zgody obejmującej wszystkie przystanki na terenie miasta.
- MPK ma zgodę na zatrzymywanie się na wszystkich przystankach? Ma. Może sobie dowolnie kształtować linie? Może. A dlaczego my nie możemy? - dopytuje Piotr Kowalewski z Lubelskiej Korporacji Komunikacyjnej.
Przewoźnik poskarżył się na magistrat Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). - Wszczęliśmy już postępowanie antymonopolowe - mówi Ewa Wiszniowska, dyrektor UOKiK w Lublinie. - Sprawa dotyczy nadużycia przez gminę pozycji dominującej na lokalnym rynku udostępniania przystanków komunikacji zbiorowej.
Ratuszowi grozi kara sięgająca 10 proc. ubiegłorocznych przychodów. A jest to kwota idąca w dziesiątki milionów złotych. - Oczywiście kara musi być dostosowana do realiów - zastrzega Wiszniowska.