Kierowcy alarmują: Lublin korkują samochody nauki jazdy. Codziennie 600-700 aut z literką "L”skutecznie zwalnia ruch na zatłoczonych ulicach.
- Czasami to prawdziwa zgroza. Na Hutniczej przy zjeździe z wiaduktu, w stronę Makro, wszystkie pasy ruchu zajmują "elki” - mówi Witold Szewczyk, mieszkaniec Lublina, kierowca z wieloletnim stażem. - Zanim ruszą, to już zmieniają się światła. Zwykle wybieram dłuższą trasę, omijając Lwowską, Hutniczą, Lubartowską, bo tam można spotkać po trzy, cztery samochody z uczniem za kierownicą.
- A gdzie mamy uczyć? - pyta retorycznie Maciej Kulka, właściciel ośrodka szkolenia kierowców w Lublinie. - Sam jeżdżę i wiem, że nauki jazdy blokują ruch, bo jeżdżą z przepisową prędkością. I to być może irytuje kierowców. Poza tym w Lublinie uczą się jeździć nie tylko mieszkańcy naszego miasta - dodaje.
Wiąże się to z systemem egzaminowani kierowców. Codziennie do Lublina przyjeżdżają kursanci z Lubartowa, Kraśnika, Opola, Puław, Dęblina, Ryk, Łęcznej.
- Pół biedy, że jest ich dużo. Ale jeżdżą źle i bardzo wolno - irytuje się Janusz Włodarczyk, kierowca z Lublina. - Nie raz stałem na światłach dwie zmiany, bo nauka jazdy nie mogła ruszyć lub nie wiedziała jak jechać. Co robi instruktor - pyta się rozłoszczony kierowca. - Moim zdaniem te samochody nie powinny jeździć w godzinach szczytu - dodaje Włodarczyk.
To niemożliwe, bo taki pomysł jest niezgodny z ustawą o prowadzeniu działalności gospodarczej - odpowiadają właściciele szkół jazdy.