Sławomir P. uniewinniony z zarzutu podwójnego zabójstwa jeszcze dziś wyjdzie na wolność.
- Śledztwo zeszło na manowce bo policja uznała, że wystarczy jej samo przyznanie się do winy Sławomira P. - uzasadniał wyrok sędzia Piotr Romański. - Policja uznała sprawę za zakończoną, rozdano ordery, nagrody i awanse.
Kobiety zginęły w styczniu 2006 roku w swoim mieszkaniu przy ul. Skrzetuskiego na osiedlu LSM. Zabójca każdej z nich zadał kilkanaście ran. Wychodząc z mieszkania, zabił psa. Zwłoki odkryła następnego dnia rodzina ofiar.
Sąd doszedł do wniosku, że nie ma dowodu na to, żeby Sławomir P. miał w ogóle możliwość dokonania zbrodni. W dniu zbrodni kobiety przestały odbierać telefony komórkowe o godzinie 10-tej. Prawdopodobnie wtedy zostały zamordowane.
Wieczorem w mieszkaniu zamordowanych kobiet ktoś na krótko zapalił światło. Mógł to być morderca, który wrócił na miejsce zbrodni. O tej godzinie Sławomir P. był w innej części Lublina.
Koronnym dowodem, który miał obciążać Sławomira P., było to, że w prokuraturze przyznał się do zabójstwa. Nie podał jednak wtedy żadnego szczegółu, który świadczyłby, że wie jak doszło do zbrodni.
- Był na tyle słaby psychicznie, że się przyznał - stwierdził sędzia. - Nie zajęto się wyjaśnieniem innych hipotez, a tych jest wiele.
Dowodem świadczącym o winie mężczyzny miało być też to, że w szambie na posesji użytkowanej przez Sławomira P. policja znalazła spalone telefony komórkowe.
Analizy wykazały, że takie same modele zginęły zamordowanym kobietom. Okazało się, że badania nie wskazują jednoznacznie, że są to te same zrabowane aparaty.
Sędzia Romański ostro skrytykował działania policji. Skrytykował funkcjonariuszy, którzy do mieszkania zamordowanych kobiet wpuścili postronne osoby. Przez to doszło do zatarcia śladów.
Fragmenty uzasadnienia wyroku
Wyrok komentują prokurator oraz obrońca oskarżonego