W poniedziałek z aresztu domowego powinny wyjść pawie zamknięte w wolierze po tym, jak trzy samiczki uciekły z Ogrodu Saskiego. Ustaliliśmy, że były one źle traktowane przez jednego z samców, który niedawno wyleciał za to z parku. Tak oto trzem damom został tylko jeden amant.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Ucieczka miała miejsce kilka dni temu w samo południe. Samiczki nie zdołały zawędrować zbyt daleko, bo ktoś zauważył je za ogrodzeniem parku i powiadomił o tym miejskich strażników. – Widziano je w okolicy al. Długosza – informuje Ryszarda Bańka ze Straży Miejskiej. Panie zostały schwytane i zamknięte w wolierze wraz z samcem.
Do dziś nie wiadomo dlaczego samiczki (dwie z nich na zdjęciu) zdecydowały się na ucieczkę. Mógł je do tego skłonić np. zgiełk. – Możemy podejrzewać, że oddaliły się z parku ze względu na dużą liczbę ludzi, którzy zbytnio zbliżali się do ptaków – snuje przypuszczenia Olga Mazurek z Urzędu Miasta. Jest też hipoteza druga: ptaki uciekały przed upałem i starały się znaleźć ochłodę. Oraz trzecia: – Nie możemy wykluczyć również, że samiczki szukają bezpiecznego, ustronnego miejsca do gniazdowania i złożenia jaj.
Wyprawa może mieć też związek z tym, co wcześniej działo się między pawiami. A dokładnie z tym, co wyprawiał jeden z dwóch samców, ten młodszy. – Był agresywny wobec pozostałych ptaków i rywalizował ze starszym samcem – informuje Mazurek. Miarka przebrała się na początku lipca. – Młodszy samiec został przekazany pod opiekę firmy, która zajmuje się pawiami. Nie wiadomo czy wróci do pozostałych pawi przebywających na terenie Ogrodu Saskiego.
Po „dyscyplinarnym zwolnieniu” w parku pozostała czwórka pawi, która ostatnie dni spędziła w areszcie domowym. W poniedziałek mają go opuścić.
– W kolejnych dniach będziemy obserwować ich zachowania i jeśli będzie taka potrzeba, po konsultacji ze specjalistami w tej dziedzinie, rozważymy przywrócenie opiekuna na teren parku – zastrzega urzędniczka. Pawie pożegnały nadzorcę wraz z końcem czerwca. Wcześniej cały czas miał je na oku pracownik wynajętej przez miasto firmy. Od początku miesiąca pawie nie były już zaganiane na noc do zamykanej woliery i mogły swobodnie spacerować po Ogrodzie Saskim. Aż do ucieczki.
Sprowadzając pawie do Ogrodu Saskiego miejscy urzędnicy zapewniali, że ptaki nie będą uciekać w parku, bo nie mają w zwyczaju oddalać się od woliery tak, by stracić ją z oczu. Stało się jednak inaczej.