Bezpodstawnie aresztował, wydawał wyroki z pominięciem ważnych dowodów, robił szkolne błędy na rozprawach. Miarka się przebrała, przełożeni powiedzieli "dość” i sędziego-partacza czeka postępowanie dyscyplinarne, a nawet wyrzucenie z pracy
Niekompetentny sędzia orzekał w poważnych sprawach: narkotykowych, dotyczących napadów i zabójstwa. Jego wyroki były uchylane, a sprawy kierowane do ponownego rozpatrzenia. Mimo to, dostawał do osądzenia kolejne sprawy.
Lista błędów wytkniętych sędziemu jest długa. Zastępca rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej ściągnął wyroki, w których sobie nie poradził. Może postawić mu zarzuty i skierować wniosek o ukaranie do sądu dyscyplinarnego. Decyzja ma zapaść w ciągu miesiąca.
Sędziowie, którzy oceniają pracę młodszych kolegów nieoficjalnie mówią, że takich kwiatków jest więcej. Grupa sędziów od lat sobie nie radzi. - Sprawy, które można skończyć na dwóch terminach, ciągną przez wiele miesięcy, co innego piszą w wyroku, co innego w uzasadnieniu - mówi jeden z nich nieoficjalnie. - A skutek jest taki, że trzeba ponownie wzywać świadków, przesłuchiwać ofiary przestępstw. Przeprowadzać cały proces od nowa, a to przecież kosztuje.
Mimo to prezes lubelskiego Sądu Okręgowego w ostatnich latach nie skierował na drogę dyscyplinarną ani jednej sprawy za niechlujne sądzenie. Sędziowie dostawali tylko tzw. wytyki, czyli upomnienia. W 2005 roku było ich 31. - Taka forma upominania była wystarczająca - twierdzi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Tymczasem rekordziści z sądów rejonowych mają uchylane nawet po blisko 40 procent wyroków. Średnio do ponownego rozpatrzenia trafia sprawa niemal co piątego oskarżonego. •