Marek Bawolski, pseudonim "Bizon”, nożownik poszukiwany listem gończym, nie odpowie za śmierć swojej ofiary.
W nocy z 16 na17 czerwca ub. roku w restauracji przy ul. Północnej w Lublinie kilku osiemnastolatków obchodziło urodziny. Zaprosili znajomych, w sumie około stu osób. Po północy na zamkniętą imprezę weszło pięciu nieproszonych gości. Zaczepiali bawiących się w lokalu. Ochroniarz kazał im wyjść na zewnątrz. Przed restauracją intruzi zaatakowali trójkę uczestników imprezy. Dwóch chłopaków otrzymało powierzchowne rany. Ale Hubert Sz. dostał cios w klatkę piersiową, nóż trafił w płuco. Chłopak zmarł w szpitalu po dziewięciu dniach.
Policja szybko ustaliła, że ciosy nożem zadawał Marek Bawolski ps. "Bizon”. Nie udało się go schwytać, bo się ukrył. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa i zranienia dwóch pozostałych osiemnastolatków. Rodzina zabitego 20-latka wyznaczyła nagrodę - 30 tysięcy zł - za schwytanie mordercy. "Bizon” jest do dziś poszukiwany.
- Doszło do ewidentnego zaniedbania ze strony Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ - przyznaje Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Wbrew zasadom sztuki nie wykorzystano jeszcze jednej szansy na wykazanie związku pomiędzy odniesionymi obrażeniami a śmiercią młodego mężczyzny.
Prokuratura już myśli nad zmianą zarzutu wobec Bawolskiego: z zabójstwa na usiłowanie zabójstwa i spowodowanie ciężkich obrażeń zagrażających życiu. Według kodeksu karnego w obu przypadkach grozi taka sama kara. Ale w praktyce sądy orzekają znacznie surowsze wyroki, jeśli uda się udowodnić, że skazany przyczynił się do śmierci ofiary.
Kilka dni temu szef Prokuratury Okręgowej w Lublinie wystąpił o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec pracowników, którzy dopuścili się zaniedbań.