Takie eksponaty byłyby chlubą każdego muzeum - twierdzą lubelscy archeolodzy. 47-letni Wiesław P. z Lublina, zgromadził gigantyczną kolekcję monet
Policyjna ekipa zapukała do mieszkania Wiesława P. przy ul. Kiwerskiego w Lublinie w poniedziałek rano, a wczoraj śledczy poinformowali o efektach. - Groty były ułożone w gablocie, monety w klaserach - opowiada Witold Laskowski, z biura prasowego KMP w Lublinie.
Policjantom asystował archeolog. Ocenił, że niektóre znaleziska pochodzą z I-IV wieku naszej ery. Wydobyto je ze stanowisk archeologicznych m.in. w Łukawicy, Gródku nad Bugiem, Hrebennem, Horodyszczu, Spiczynie, Dubience, Makowie i Ćmielowie.
- Wiele z nich mogłoby być chlubą każdego muzeum - uważa profesor Andrzej Kokowski, dyrektor instytutu archeologii UMCS, gdzie eksponaty trafiły do ekspertyzy.
Dlaczego policję zainteresowała pasja Wiesława P.? Zgodnie z polskim prawem nie można bawić się na własną rękę w archeologa i używać wykrywacza metali bez zezwolenia. Wszystkie stare przedmioty znalezione w ziemi są własnością Skarbu Państwa. - Na ich wydobycie potrzebna jest zgoda konserwatora zabytków - dodaje profesor Kokowski. - Nawet przypadkowe wykopanie takiego przedmiotu należy zgłosić konserwatorowi bądź muzeum.
Podczas policyjnego przesłuchania Wiesław P. przyznał, że zabytki wyszukiwał przy pomocy wykrywacza metali. Kolekcjoner noc spędził w izbie zatrzymań. Wczoraj trafił do prokuratora. - Usłyszał zarzut paserskiego obrotu dobrami o szczególnym znaczenie dla kultury - mówi Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Jest podejrzany o sprzedaż, kupowanie i wymianę przedmiotów pochodzących z przestępstwa lub nielegalnie posiadanych.
Przesłuchanie kolekcjonera trwało do późnego wieczora. Prokuratura podaje jedynie, że podejrzany przyznał się do postawionego zarzutu. Znalezisko przejmie prawdopodobnie Skarb Państwa. Archeolodzy podkreślają jednak, że bezpowrotnie przepadła wiedza, którą dałoby się zdobyć przy ich wydobywaniu.
Śledczy nie chcą ujawnić, w jaki sposób dowiedzieli o pasji Wiesława P. Wiadomo tylko, że posiadanie takiej kolekcji było trudne do ukrycia, zwłaszcza w środowisku kolekcjonerów.