Piekarnię Kuźmiuk prowadzoną przez państwa Goławskich na ul. Furmańskiej ozdabiają zielone ściany z winobluszczy i innych pnączy. Poza walorami estetycznymi mają one wiele innych zalet, o których opowiada Katarzyna Goławska.
4. edycja plebiscytu Skarby Kultury Przestrzeni przebiegła pod hasłem „Biznes i zieleń”. Spośród 40 zgłoszeń z bardzo różnymi połączeniami roślinności i działalności gospodarczej do finału zostało wybranych 14 zgłoszeń w czterech kategoriach: Gastronomia, Sklepy, Firmy i Krajobrazy. W listopadzie minionego roku swoich zwycięzców wybierała kapituła i mieszkańcy Lublina, którzy głosowali na stronach „Dziennika Wschodniego” i „Gazety Wyborczej”. Wyniki ogłoszono, a zwycięzców nagrodzono 21 listopada podczas wydarzenia Power Planet: Człowiek – Środowisko – Biznes organizowanego przez Lubelski Klub Biznesu.
Prezentujemy Skarb Kultury Przestrzeni z wyboru Kapituły: Piekarnia Kuźmiuk na Furmańskiej.
Skąd pomysł na winobluszcze w tym miejscu?
– Przeprowadziliśmy się na Stare Miasto w 2004 roku z bardzo zielonej dzielnicy. Zieleń jest dla mnie czymś ważnym, więc bardzo przeszkadzało mi, że tutaj z okna widziałam tylko mury. Stare Miasto ma oczywiście swój urok, ale gdzie nie spojrzeć, wszędzie dachy, kamienice itd. a zieleni jak na lekarstwo.
Stwierdziłam, że trzeba temu jakoś zaradzić i postanowiła zazielenić swoje własne otoczenie. Zależało mi od początku żeby były to winobluszcze i zimozielone bluszcze hedery.
Problemy pojawiły się już na samym początku, bo dokoła była kostka. Próbowałam na początku uprawiać te rośliny w donicach, ale nie zdawało to egzaminu, więc po kilku latach niepowodzeń pozbyliśmy się części kostki i daliśmy roślinom szansę, żeby rosły normalnie w ziemi. Kiedy rośliny dostały możliwość ukorzenienia się, wszystko na dobre pięknie ruszyło.
Dodatkowym bodźcem dla nas w tych działaniach była sadzonka milinu amerykańskiego, którą dostaliśmy od znajomych. Widzieliśmy jak efektownie zarosła ich dom i zawsze to podziwialiśmy. Chcieliśmy uzyskać taki sam efekt na naszej piekarni. Początki były trudne, ale teraz wszystkie te pnącza pięknie pokrywają ściany.
Jak wygląda opieka nad takimi roślinami?
– Opiekowanie się nimi jest dla nas przyjemnością, więc zajmujemy się tym sami. Oczywiście efekt wizualny jest ważny, ale dla mnie nie najważniejszy – wolę mieć rośliny krzywo posadzone, ale robić przy nich wszystko własnymi rękami. Są to pewne cykle pracy.
Pod koniec zimy trzeba oczyścić rynny i dachy z resztek owoców, liści lub gałązek. Wiosną przycinamy zbędne pędy. W lipcu winobluszcz kwitnie. Kwiaty są małych rozmiarów ale bardzo miododajne. Przez dwa tygodnie na naszym dziedzińcu wszędzie słychać pszczoły, to jest muzyka dla uszu! Pszczoły zbierają pyłek z kwiatów, z których spadają mikroskopijne płatki wyglądające na kostce przeuroczo, trochę jak rzęsa na stawie.
Winobluszcz w ogóle nie jest kłopotliwy w uprawie. Jeżeli rośnie głęboko ukorzeniony w ziemi, wystarczają mu normalne opady, ewentualnie gdy mamy bardzo gorące lato, trzeba go podlać. Więcej pracy jest przy milinie amerykańskim. Wczesną wiosną trzeba go bardzo gruntownie przyciąć. Jest to niezwykle silna roślina a jej pędy szybko drewnieją.
Czyli pnącza to coś dla osób lubiących samemu kształtować zieleń. Komu jeszcze by pani je polecała?
– Pnącza tworzą klimat magicznego ogrodu. Polecam je wszystkim marzycielom i tym, dla których estetyka jest równie ważna, co praktyczna i racjonalna strona życia. Osobom, które nie będą się martwiły, że latem sypią się płatki kwiatów a jesienią lecą liście i trzeba je sprzątać. Osobom, które nie boją się owadów, brzęczenia pszczół.
Przede wszystkim polecam pnącza tym, którzy są świadomi zjawisk klimatycznych, wiedzą jak ważne są rośliny w mieście, szczególnie kiedy mamy coraz gorętsze lata. Potrzebna też jest cierpliwość na początkowym etapie, kiedy wydaje się, że pnącza rosną za wolno, a ściana, która miała być zielona, ciągle nie zarosła. Gwarantuję, że po kilku latach trzeba już będzie je przycinać.
Niektórym winobluszcz na budynkach źle się kojarzy.
– Faktycznie, mieliśmy pewne problemy ze złą sławą winobluszczu, ale wszystko się wyjaśniło. Większość masy roślinnej jest na naszym prywatnym terenie, więc z tym nie ma problemów. Jeden fragment rośnie na ścianie sąsiedniej kamienicy, ale w tej sprawie z upoważnienia Prezydenta Miasta wypowiedziało się Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków, ochraniając bluszcz przed wycięciem. Dużą zasługę w uratowaniu tej części bluszczu mieli też pani radna Maja Zaborowska i pan Marcin Skrzypek z Forum Kultury Przestrzeni.
Wspólnie dużo zrobiliśmy dla edukacji okolicznych mieszkańców, bo ludzie często myślą, że przez winobluszcz na ścianach w budynkach pojawia się wilgoć, a jest zupełnie odwrotnie. Winobluszcz pobiera wodę spod ścian, dzięki czemu je osusza. Podsumowując, nie widzę żadnych problemów związanych z tymi roślinami a wręcz przeciwnie – bardzo dużo zalet.
Jakie jeszcze są to zalety?
– Oprócz tego, że winobluszcz wyciąga wilgoć spod ścian, chroni je również przed deszczem i śniegiem. Jest to naturalna izolacja, także cieplna. Latem kiedy winobluszcz ma liście, zabezpiecza ściany przed nagrzewaniem się, a z kolei zimą, po zrzuceniu liści, nie przeszkadzają one w dostępie do promieni słonecznych. Pnącza przyciągają dużo ptaków, które wiją sobie w nich gniazda, a także pozytywnie wpływają na jakość powietrza, bo je ochładzają i zbierają kurz.
Jedną z najważniejszych zalet pnączy są ich walory estetyczne. Sąsiedzi często mówią, że w końcu mają coś zielonego za oknem, co raduje oczy. A winobluszcze dodatkowo jesienią zmieniają kolory. Mamy tu naturalne „przedstawienie” kolorystyczne. Rośliny pnące wpływają na wygląd samych budynków, podkreślają ich piękno. Część naszych bluszczy pokrywa ścianę zabytkowej kamienicy, współtworząc jej niezwykły klimat. Ludzie zauważają ściany pokryte zielenią i robią sobie na ich tle zdjęcia.
Wywiad zrealizowany w ramach praktyk studenckich na III roku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej (Wydział Nauk Społecznych KUL) w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” pod kierunkiem Marcina Skrzypka w ramach 4. edycji plebiscytu Skarby Kultury Przestrzeni pt. „Biznes i zieleń”