Myję się u córki, wodę do picia kupuję w baniakach - żali się Jan Pietraś, mieszkaniec ul. Noworybnej w Lublinie
Pan Jan mieszka na ul. Noworybnej 4 od lat. To stara kamienica, więc - jak mówi - ciągle coś się psuło. W połowie września ubiegłego roku część budynku trzeba było wyburzyć. Mury w każdej chwili mogły runąć na pobliskie domy. Mieszkańcy zostali ewakuowani. Miasto miało poszukać im lokali zastępczych.
- Gdybym miał gdzie, na pewno bym się wyprowadził. Zostałem na starych śmieciach - mówi Pietraś. - Ale bez wody żyć się nie da. Żeby się umyć, muszę jechać do córki. I tak już od dwóch miesięcy - dodaje.
Administratorem kamienicy jest prywatna spółka. Mężczyzna kilkakrotnie prosił o naprawienie usterki.
- Obiecywali, że zajmą się sprawą, ale do dziś nikt palcem nie kiwnął - skarży się pan Jan.
- Woda nie może zostać podłączona ze względu na zły stan techniczny budynku - brzmi odpowiedź współwłaścicielki kamienicy.
Jak nas zapewniono w administracji, do lubelskiego Ratusza trafił wniosek z prośbą o znalezienie dla pana Pietrasia innego lokalu.
Trochę inaczej przedstawiają sytuacje urzędnicy.
- Właściciel kamienicy złożył do nas wniosek o wykwaterowanie lokatorów. Dokument nie został jeszcze rozpatrzony, bo jest niekompletny. Na jego uzupełnienie czekamy do 30 marca - poinformowała nas Ewa Lipińska, dyrektor Wydziału Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miasta.
Ale pan Jan może w ogóle innego mieszkania nie dostać.
- Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego odmówił wyłączenia z użytkowania kilku lokali z ul. Noworybnej 4. Decyzja dotyczy także lokalu zajmowanego przez pana Pietrasia - wyjaśnia Lipińska. I dodaje, że "pomoc miasta może się ograniczyć do kilku mieszkań rocznie”.
Czy to oznacza, że pan Jan jest na razie skazany na życie bez bieżącej wody? U administratora kamienicy nie otrzymaliśmy odpowiedzi.