Na konto Macieja S., prokuratora skazanego za łapówki, znowu wpłynie cała pensja - około czterech tysięcy złotych. Wczoraj sąd dyscyplinarny dla prokuratorów nie uwzględnił wniosku o obniżenie mu poborów.
Dlaczego sąd złożony z innych prokuratorów podjął taką decyzję - nie wiadomo.
- Wiem tylko, że wniosek o obniżenie pensji nie został uwzględniony z przyczyn formalnych - mówi Aneta Rafałko, rzecznik dyscyplinarny przy prokuratorze generalnym.
- Po powrocie zda relację z uzasadnienia orzeczenia swemu zwierzchnikowi, który zdecyduje, czy będzie odwołanie od tej decyzji - mówi Ewa Piotrowska, rzecznik PA w Lublinie.
O tym, że Maciej S. od pięciu lat nie przychodzi do pracy i bierze całe pobory napisaliśmy w połowie czerwca. Wówczas był jednym z głównych bohaterów głośnej afery korupcyjnej w lubelskim światku prawniczym. Dostał się do biurka swej koleżanki z Prokuratury Rejonowej w Lubartowie i zrobił kopie akt dotyczące śledztwa w sprawie napadu. Sprzedał je za tysiąc złotych. Na ich podstawie obrońca jednego z napastników ułożył instrukcje, jak ma zeznawać kluczowy świadek.
Maciej S. został zawieszony na trzy miesiące, ale sąd dyscyplinarny na czas nie zdążył wszcząć postępowania. Zawieszenie upadło, a wraz z nim i decyzja o obniżeniu poborów. Po ponownym zawieszeniu nikt mu już pensji nie obniżał.
Wczorajsza decyzja jest i tak tylko symbolicznym zwycięstwem prokuratora łapówkarza. Gdyby nawet Maciej S. przegrał, to odwołałby się od decyzji. Do czasu rozpatrzenia apelacji brałby całą pensję. A jesienią sąd zajmie się jego sprawą karną. Przed rokiem został skazany na dwa lata więzienia. Jeśli sąd utrzyma wyrok w mocy, Maciej S. pożegna się z prokuraturą na zawsze.