Co najmniej 500 właścicieli szkolnych sklepików podpisze się pod listem do ministra zdrowia o zmianę listy produktów, które mogą być sprzedawane w prowadzonych przez nich punktach. Zapowiadają, że jeśli nie otrzymają większej swobody, to wkrótce zbankrutują
Jednym z pomysłodawców akcji i współzałożycielem stowarzyszenia „Zdrowo i ze smakiem w szkole” jest Łukasz Szendała, właściciel szkolnego sklepiku w XXIII LO w Lublinie (na zdjęciu).
– Obecnie obowiązujące przepisy są absurdalne – uważa handlowiec. – Produktów, które możemy sprzedawać, nikt nie chce kupować. Wiele osób już zrezygnowało z prowadzenia sklepików. Ci, którzy zdecydowali się zostać, zarabiają o ok. 60 procent mniej niż w ubiegłym roku. Jeśli nic się nie zmieni, to zbankrutują.
Od 1 września, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia, w szkołach można sprzedawać tylko zdrową żywność. Na liście produktów zakazanych znalazła się m.in. sól, cukier, biała mąka, a zatem także najchętniej kupowane kanapki z pszennych bułek, cebularze i drożdżówki. Poprzednia minister edukacji na początku października informowała, że udało jej się wynegocjować z ministrem zdrowia powrót drożdżówek. Miała też rozmawiać z nim o kawie. Zapowiadane zmiany jednak nigdy nie nastąpiły.
– Mimo tych zapowiedzi nic się nie zmieniło – podkreśla Grażyna Fijałkowska, kierownik oddziału żywności, żywienia i przedmiotów użytkowych lubelskiego sanepidu. – Z posiadanych przez nas informacji nie zostanie uchylone i będzie nadal obowiązywać.
Handlowcy się nie poddają i mają nadzieję, że nowy minister zdrowia będzie chciał z nimi na ten temat rozmawiać.
– W tej chwili opracowujemy listę produktów, o których dopuszczenie będziemy prosić. Nie chcemy powrotu chipsów, batonów czy wysoko słodzonych napojów, ale np. podniesienia dopuszczalnej ilości cukru i soli w produktach – mówi Łukasz Szendała.
Właściciele sklepików chcą także m.in. zwiększenia pojemności wody z 330 ml do co najmniej 0,5 l, możliwości serwowania kawy uczniom pełnoletnim, a także powrotu cebularzy.
„Dilują” chrupkami, kawą i drożdżówkami
– Tajemnicą poliszynela jest to, że ajenci szkolnych sklepików łamią nowe prawo. Gdybym chciał ściśle przestrzegać zaleceń sprzedawałbym tylko surowe warzywa i owoce – mówi sprzedawca w sklepiku w jednej z lubelskich szkół. – Nawet w chrupkach kukurydzianych jest zbyt wiele soli by móc je legalnie sprzedawać. Ale coś sprzedawać muszę, dlatego „diluję” chrupki z nadzieją, że mnie nie ukarzą.
Wczoraj odwiedziliśmy kilka szkolnych sklepików. Znaleźliśmy w nich m.in. kawę i drożdżówki. Towar nie był chowany pod ladą. Urzędnicy, jak na razie, na nic takiego się nie natknęli.
– W tym roku szkolnym przeprowadziliśmy 9 kontroli w szkolnych kioskach i sklepikach z 65, które nadzorujemy – mówi Fijałkowska. – Nie wystawiliśmy ani jednego mandatu, czy wniosku o ukaranie w związku z wprowadzaniem do obrotu środków spożywczych niespełniających kryteriów rozporządzenia.