Napastnicy pobili ochroniarzy, po czym odjechali z łupem ich samochodem. Ukradli 250 tys. złotych przewożonego przez nich utargu. Policja nie wyklucza jednak żadnej możliwości, także takiej, że napad był sfingowany.
Konwojenci zostali obezwładnieni i pobici. Napastnicy zabrali im dwa pistolety z amunicją, po czym odjechali ich samochodem. Wewnątrz auta było - jak szacuje policja - około 250 tys. zł. Ochroniarze nie odnieśli poważniejszych obrażeń.
Wczoraj przy bramie wjazdowej leżały jeszcze pocięte gałęzie, którymi prawdopodobnie zamaskowali się napastnicy.
Kilkadziesiąt metrów dalej znajdują się budynki firm motoryzacyjnych, ale nikt stamtąd napadu nie widział. - W nocy tu już nikogo nie ma - mówi mężczyzna, który pracuje w magazynie niedaleko miejsca napadu. W odległości kilkuset metrów, przy ulicy Grenadierów, znajduje się magazyn i wydział zaopatrzenia lubelskiej policji.
O napadzie nie chcą mówić w hurtowni spożywczej ani w firmie ochroniarskiej. - Nie będę komentował zdarzenia - powiedział nam prezes firmy, pytany czy pieniądze były strzeżone zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Wczoraj, gdy zamykaliśmy ten numer Dziennika, policja dalej poszukiwała sprawców poniedziałkowego napadu oraz białej skody felicii kombi o nr rej. WY 09730. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, funkcjonariusze biorą też pod uwagę możliwość sfingowania napadu.
W Lublinie dochodziło już do napadów na osoby konwojujące pieniądze. 24 lipca niewykryci dotąd sprawcy napadli na dyrektorkę Oddziału Spółdzielczego Banku Rozwoju w Lublinie, która przewoziła 65 tys. zł. Kobieta zatrzymała się samochodem na skrzyżowaniu. Sprawcy wybili szyby w aucie i zabrali torebkę z pieniędzmi. We wrześniu 2001 r. obrabowano konwój z pieniędzmi przy ul. Kleeberga. Łupem złodziei padło ok. 200 tys. zł. I w tym przypadku napastnicy pozostali bezkarni. •