Mimo przeprowadzonej sekcji zwłok, wciąż nieznana pozostaje przyczyna śmierci 37-latka, który zmarł w izbie wytrzeźwień. Sprawę wyjaśnia prokuratura. Własną kontrolę prowadzi również kierownictwo Centrum Interwencji Kryzysowej.
We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok 37-letniego Grzegorza R. Jak informuje prokuratura, lekarz przeprowadzający sekcję nie przedstawił jej wstępnych wyników. Śledczy czekają na finalną opinię, która powinna być gotowa w ciągu dwóch tygodni. Obecne postępowanie prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Zabezpieczono nagrania z kamer monitoringu. Śledczy będą również przesłuchiwać świadków.
37-latek trafił do izby wytrzeźwień w piątek po południu. Wcześniej imprezował ze znajomymi na pl. Kaczyńskiego. Panowie byli agresywni. Zaczepiali przechodniów, krzyczeli i rzucali butelkami – ustalili policjanci. W wyniku interwenci mundurowych, koledzy 37-latka dostali mandaty. Grzegorz R. spał na ławce. Po przebudzeniu kontakt z nim był bardzo utrudniony. Z relacji policjantów wynika, że miał na twarzy ślady krwi i wymiocin. Nie miał dokumentów ani telefonu. Jedynie słuchawki i klucze. Nie chciał powiedzieć, jak się nazywa i gdzie mieszka. Policjanci zabrali mężczyznę do izby wytrzeźwień. Grzegorz R. cały czas był przytomny. Okazało się, że ma prawie 4 promile alkoholu w organizmie. Mężczyzna został przebadany przez lekarza, który ocenił, że może zostać w izbie wytrzeźwień.
Personel CIK przejął Grzegorza R. około godz. 16:30 – wynika z relacji policjantów. Mężczyzna trafił do sali z dwoma innymi osobami. Rano okazało się, że 37-latek nie żyje. Wstępne oględziny policjantów nie wskazywały, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie. Ciało zmarłego zidentyfikowali jego ojciec i przyjaciel.
– Miał całą zakrwawioną twarz. Wyglądał, jak pobity – relacjonuje kolega zmarłego. – Był tak opuchnięty, że nie mogłem go poznać. To wyglądało, jak opuchlizna od uderzeń.
Bliscy zmarłego chcą wyjaśnić czy i kiedy 37-latek został pobity, oraz dlaczego trafił do izby zamiast do szpitala. Prokuratura sprawdza ten wątek. Kontrolę wszczęło również kierownictwo izby.
- Prowadzimy własne postępowanie, które ma wyjaśnić, czy do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie – mówi Adam Mołdoch, zastępca Dyrektora Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie. – Oczywiście będziemy analizować nagrania z kamer monitoringu. Sprawdzona zostanie również dokumentacja medyczna. Wypełnia ją lekarz, który bada osoby przywożone do CIK. To on rekomenduje kierownikowi zmiany, czy dana osoba może zostać przyjęta, czy nie.
Na obecnym etapie postępowania nikt z pracowników izby nie został zawieszony. Ewentualne konsekwencje mogą być wyciągnięte dopiero po zakończeniu postępowania. Jego wstępnych wyników można się spodziewać w połowie sierpnia.
()