Jest śledztwo w sprawie śmierci 37-latka, który trafił do izby wytrzeźwień w Lublinie. Rodzina nie wyklucza, że mężczyzna mógł paść ofiarą przemocy. – Był tak opuchnięty, że nie mogłem go poznać. To wyglądało, jak opuchlizna od uderzeń – opowiada przyjaciel zmarłego
Wątpliwości powinna rozwiać sekcja zwłok.
– Odbędzie się we wtorek lub środę. Jej wyniki będą kluczowe dla dalszego biegu postępowania – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Obecnie wszczęliśmy śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Będziemy analizować nagrania z kamer monitoringu. Przesłuchamy wszystkich świadków, w tym oczywiście pracowników Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie.
Sprawa dotyczy 37-letniego Grzegorza R., który w piątek po południu trafił do izby wytrzeźwień. Wcześniej mężczyzna imprezował z dwójką swoich znajomych na pl. Kaczyńskiego. Z wezwania jakie otrzymali policjanci wynikało, że panowie byli agresywni. Mieli zaczepiać przechodniów, krzyczeć i rzucać butelkami. Dwaj koledzy 37-latka zostali ukarani mandatami. Sam Grzegorz R. spał na ławce. Kiedy udało się go obudzić, kontakt z nim był bardzo utrudniony.
– Mężczyzna był pijany. Miał na twarzy ślady krwi i wymiocin. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Nie chciał również powiedzieć, jak się nazywa i gdzie mieszka – relacjonuje Andrzej Fijołek z zespołu prasowego lubelskiej policji.
W tej sytuacji mundurowi zabrali mężczyznę do izby wytrzeźwień. Grzegorz R. cały czas był przytomny. Został przebadany przez lekarza. Zbadano również jego trzeźwość.
– Badanie alkomatem wykazało blisko 4 promile alkoholu. Podczas badania mężczyzna był agresywny. Próbował opluć lekarza – opowiada Fijołek.
37-latek nie miał żadnych widocznych obrażeń. Medyk ocenił, że może zostać w izbie wytrzeźwień. W tym czasie nadal nikt nie wiedział, kim jest. Grzegorz R. miał przy sobie jedynie słuchawki i klucze.
Policjanci zostawili go około godz. 16:30. Spał w sali z dwoma innymi mężczyznami. Rano, kiedy jego towarzysze wyszli do toalety okazało się, że 37-latek nie żyje.
– Na miejsce wezwano policjantów. Przyjechał również prokurator. Wstępne oględziny nie wskazywały, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie – dodaje Fijołek.
W sobotę policjanci ustalili, że zmarły to 37-letni Grzegorz R. z Lublina. Ciało zidentyfikowali jego ojciec i przyjaciel.
– Miał całą zakrwawioną twarz. Wyglądał, jak pobity – relacjonuje kolega zmarłego. – Był tak opuchnięty, że nie mogłem go poznać. To wyglądało, jak opuchlizna od uderzeń.
Bliscy zmarłego zamierzają zawiadomić o swoich podejrzeniach prokuraturę. Chcą wyjaśnić czy i kiedy 37-latek został pobity, oraz dlaczego trafił do izby zamiast do szpitala.
– Decyzja w tej sprawie należała do lekarza – kwituje rzecznik policji.