Lubelska prokuratura postawiła dziś zarzut składania fałszywych zeznań Zbigniewowi Sobotce, ułaskawionemu w sprawie starachowickiej.
Aleksander Kwaśniewski chciał uchronić byłego wiceministra z SLD przed odsiadką za przeciek starachowicki. W Lublinie mogą pokrzyżować te plany. Od ponad półtora roku toczy się tu śledztwo, które może zdecydować o losach Sobotki. Zaczęło się od zawiadomienia prokuratury, że Krzysztof Janik, były szef MSWiA, uprzedził o zatrzymaniu przez policję ówczesnego burmistrza Dębicy. Prokuratura podejrzewała go o przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej.
Sprawa ewentualnego przecieku trafiła do Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Tak zdecydowała Prokuratura Krajowa. Śledczy z Lublina skompletowali listę osób, które wiedziały o planach zatrzymania burmistrza. Znalazł się na niej Sobotka. Latem tego roku prokuratura dwukrotnie przesłuchiwała go w charakterze świadka. - Zaprzeczył, że zapoznawał się z tajnymi materiałami o planach policji wobec ówczesnego burmistrza Dębicy - mówi Marek Woźniak, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Zebrane przez nas dowody świadczą, że mówił nieprawdę.
Wczoraj Sobotka został w lubelskiej prokuraturze przesłuchany jako podejrzany. Usłyszał zarzut składania fałszywych zeznań. Nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Prokuratura nakazała mu wpłacić 5 tys. zł kaucji.
Sobotka ma już wyrok na koncie. W marcu 2005 roku sąd w Kielcach skazał go na trzy i pół roku więzienia w sprawie afery starachowickiej. Został uznany winnym przekazania tajnych informacji o planach policji wobec działaczy samorządowych ze Starachowic. Ale do więzienia nie trafił. W grudniu ub. roku Aleksander Kwaśniewski, w ostatnich dniach swej prezydentury, ułaskawił Sobotkę. Zmniejszył mu karę do roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Do zakończenia okresu próby został jeszcze rok. Skazanie Sobotki za popełnione w tym czasie przestępstwo składania fałszywych zeznań, pociągnie za sobą odwieszenia kary.