31-letni Andrzej Filipek zostawił żonę i dwójkę dzieci. Zginął wczoraj w wybuchu miny-pułapki.
Kapral Filipek pojechał na misję, bo chciał zarobić na budowę domu. Trzy lata temu kupił ode mnie działkę, na której zaczął się budować - wspomina Jerzy Pietras, jego sąsiad ze Sporniaka pod Lublinem. Razem z żoną, 6-letnim synem i 2-letnią córeczką przeprowadzili się tam rok temu - dodaje Andrzej Piętak, inny z sąsiadów. Teraz chciał dokończyć budowę. Już nie zdąży...
Do tragedii w Iraku doszło wczoraj ok. godz. 4 rano. Czteroosobowy polski konwój w opancerzonym pojeździe Humvee patrolował północną część Diwaniji. Patrol najechał na minę. Dowódca drużyny - st. kpr. Andrzej Filipek zginął na miejscu. Sierż. Mariusz W., st. kpr. Sylwester W. oraz mł. chor. Robert C. zostali ranni. Trafili do szpitala w bazie Echo, gdzie stacjonują polscy żołnierze. Jeden z nich podczas wybuchu stracił rękę. Lekarze mają do mnie dzwonić z Iraku codziennie i informować o stanie zdrowia męża - powiedziała Panoramie Lubelskiej żona jednego z żołnierzy. Jego stan jest ciężki, ale stabilny - dodaje płk Sławomir Wierzbieniec, zastępca dowódcy 3. Brygady Zmechanizowanej w Lublinie.
To właśnie w tej jednostce służyli żołnierze jadący w konwoju. Byli ochotnikami. Nikt nie pojechał do Iraku na rozkaz - zaznacza płk. Wierzbieniec. - Trudno pogodzić się ze śmiercią żołnierza - dodaje. Zwłaszcza tak wspaniałego, jak kpr. Filipek. Był znakomitym saperem i fantastycznym człowiekiem.
Dla kpr. Filipka była to szósta zagraniczna misja wojskowa. Wcześniej był w Syrii, dwa razy w Bośni i Hercegowinie i dwa razy w Iraku. Ostatnio w ramach 7. zmiany - na przełomie 2006 i 2007 roku.
Wtedy razem z nim do Iraku pojechała Elżbieta Lisowska, dziennikarka z Lublina. - Braliśmy razem udział w identycznych, jak wczorajszy, patrolach. To typowe zadanie: objechać okolice bazy i zobaczyć, co się dzieje - wspomina.
Minister obrony narodowej Aleksander Szczygło stwierdził, że atak na polskich żołnierzy prawdopodobnie nie był przypadkowy. - Podjęliśmy działania, żeby złapać tych, którzy stoją za tym zamachem - mówi Szczygło.
Tymczasem cała Lubelszczyzna jest pogrążona w żałobie. W samo południe flaga na maszcie lubelskiego Ratusza została opuszczona do połowy i przepasana czarnym kirem. Jesteśmy pogrążeni w żałobie i współczujemy rodzinie zabitego - mówi Stanisław Fic, zastępca prezydenta Lublina. I zapowiada, że Ratusz udzieli pomocy bliskim zmarłego żołnierza. O pomocy dla rodzin mówią też dowódcy 3. Brygady.
Na razie nie wiadomo, kiedy ciało kpr. Filipka zostanie przywiezione do Polski. To zależy m.in. od Amerykanów, którzy organizują transport - tłumaczy płk. Wierzbieniec. Pewne jest za to, że żołnierz zostanie pochowany w Lublinie. Znaleźliśmy godne miejsce w Alei Zasłużonych cmentarza na Majdanku - informuje Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta miasta.
W Iraku przebywa obecnie dziewiąta zmiana polskiego kontyngentu. Liczy ok. 900 żołnierzy. Wśród nich jest ponad 50 wojskowych z lubelskiej 3 Brygady. Kontyngent wyleciał do Iraku w lipcu tego roku. Żołnierze wrócą do kraju w styczniu przyszłego roku.
TRZECIA OFIARA Z LUBELSZCZYZNY
Kapral Filipek jest 22 Polakiem, który zginął podczas trwającej od marca 2003 r. misji w Iraku. To trzecia ofiara z Lubelszczyzny. 3 października, w zamachu na ambasadora Polski w Iraku Edwarda Pietrzyka, śmierć poniósł oficer BOR Bartosz Orzechowski z Zamościa. Trzy lata temu w wypadku samochodowym zginął w Iraku st. chorąży Marek Krajewski ze Stężycy kolo Ryk.
MINISTER KONTRA DZIENNIKARZ
Szef MON Aleksander Szczygło ostro skrytykował wczoraj portal gazeta.pl i dziennikarza lubelskiej "Gazety Wyborczej” Jacka Brzuszkiewicza za podanie informacji o śmierci żołnierza, przed poinformowaniem przez wojsko rodziny zmarłego. To postępowanie godne potępienia. Podejmiemy kroki prawne, by ukarać sprawców tego bezmyślnego postępowania - zapowiedział Szczygło.
Nie złamaliśmy żadnej zasady - odpowiada Brzuszkiewicz. Po pierwsze, nie podaliśmy nazwiska żadnego żołnierza, choć je znaliśmy. Po drugie, skąd mogliśmy wiedzieć, że tak potężna instytucja jak MON jeszcze nie poinformuje rodzin zmarłego i rannych. No i wreszcie po trzecie, przed opublikowaniem informacji staraliśmy się skontaktować z rzecznikiem ministerstwa, ale ten nie odbierał telefonu ani nie oddzwaniał. Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co powinniśmy.