Lekarze, pielęgniarki i salowe żądają podwyżki płac. Dziś strajkują. W razie nagłej choroby pomocy trzeba szukać w izbach przyjęć albo w pogotowiu
W naszym regionie w strajku weźmie udział kilka tysięcy lekarzy oraz kilkanaście tysięcy pielęgniarek i salowych.
Dr Maria Dura, sekretarz Okręgowej Izby Lekarskiej w Lublinie mówi, że do protestu wzywano wszystkich. – Mamy nadzieję, że większość weźmie w nim udział. W przychodniach i szpitalach rozdawaliśmy ulotki, rozlepialiśmy plakaty.
Pracownicy służby zdrowia chcą zarabiać więcej. Żądają 30-procentowej podwyżki płac w tym roku. W przyszłym – 100 procent. Minimalna pensja, która satysfakcjonowałyby lekarzy to 5 tys. zł. Pielęgniarki – 3 tys. zł. Ale nawet po zrealizowaniu postulowanej podwyżki, zarobki nie osiągną wymarzonego pułapu. – Średnia płaca lekarska w województwie wynosi teraz
1500 zł, pielęgniarska 860 zł – ubolewa dr Janusz Spustek, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy na Lubelszczyźnie.
Niskie zarobki powodują, że cała służba zdrowia jest sfrustrowana. Lekarze i pielęgniarki uciekają za granicę. Oprócz podwyżek protestujący chcą przyjęcia ustawy o przekazaniu 6 proc. PKB (produkt krajowy brutto) na ochronę zdrowia. Teraz mamy 3,8 proc.
Szpitale będą pracować, jak w niedziele i święta. Zostaną tylko dyżurni. Przychodnie specjalistyczne będą w większości nieczynne. Lekarze rodzinni w większości stawią się do pracy. Poprzestaną na oplakatowaniu budynków. – Solidaryzujemy się z protestującymi, ale chcemy zabezpieczyć opiekę pod nieobecność specjalistów – mówi dr Maria Woźniak, kierowniczka przychodni lekarze rodzinnego „Medicor” w Lublinie.