52-letni mieszkaniec Lublina położył w rejestracji przychodni dowód osobisty i przedmiot przypominający broń. Zażądał wypisania zwolnienia. Gdy po nie przyszedł, czekali już na niego policjanci.
- Lekarka wyczuwając od niego woń alkoholu, i kazała aby zgłosił się do niej gdy wytrzeźwieje – mówi Anna Smarzak z lubelskiej policji. – Mężczyzna wyszedł z przychodni.
52-latek wrócił jeszcze tego samego dnia. W rejestracji położył dowód osobisty oraz przedmiot przypominający broń. Zażądał od pielęgniarki wypisania zwolnienia.
- Jeśli nie będzie zwolnienia to zrobię tu porządek – stwierdził mężczyzna po czym wyszedł z budynku. Dodał, że wróci za dwie godziny.
Pracownicy przychodni zawiadomili policję. Funkcjonariusze wiedzieli kogo szukać, bo mężczyzna zostawił swoje dokumenty. Po południu znowu pojawił się pod przychodnią.
- Na widok radiowozu pod budynkiem zaczął uciekać – dodaje Smarzak. – Policjanci go dogonili.
Mężczyzna miał w organizmie 2,2 promila alkoholu. Policjanci znaleźli przy nim "broń”, którą wcześniej straszył pracowników przychodni. Była to zapalniczka do gazu, w kształcie pistoletu.