Strażnicy miejscy oskarżeni o poturbowanie kierowcy nie poniosą kary. Obie strony doszły do porozumienia i wzajemnie się przeprosiły. W tej sytuacji sąd umorzył postępowanie.
Poniedziałkowe umorzenie jest już drugim w tej sprawie. O pierwszym sąd zdecydował w lipcu. Wówczas jednak sprzeciwiła się prokuratura. Śledczy domagali się, by proces umorzyć warunkowo. Taka forma oznaczałaby uznanie winy strażników, a w konsekwencji ich pożegnanie z mundurem.
– Od funkcjonariuszy publicznych należy wymagać więcej niż od innych obywateli – wyjaśniała wówczas Katarzyna Czekaj, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin Południe. – Panowie, chcąc wyegzekwować od kierowcy posłuszeństwo posłużyli się środkami nieadekwatnymi do sytuacji.
Sąd Okręgowy w Lublinie uznał argumenty śledczych. Uchylił postanowienie sądu rejonowego i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
Skutek to ponowne umorzenie, ze względu na ugodę między stronami. Strażnicy i kierowca przeprosili się. Uznali, że „następnym razem należy inaczej rozwiązywać spory prawne”.
Poszło o interwencję przy ul. Grottgera w Lublinie. Strażnicy zauważyli nieprawidłowo ich zdaniem zaparkowanego mercedesa. Zostawili za wycieraczką wezwanie dla kierowcy. Grzegorz T. po chwili wrócił do samochodu i próbował odjechać. Powiedział strażnikom, że nie przyjmie mandatu i będzie czekał na wezwanie do sądu. Mundurowi postanowili go zatrzymać i wylegitymować. Doszło do szarpaniny. Z ustaleń prokuratury wynika, że strażnicy bili kierowcę, wyciągali go z jadącego samochodu. Później Grzegorz T. został skuty. Mundurowi mieli też dwukrotnie potraktować go gazem. Tłumaczyli później policjantom, że kierowca chciał ich przejechać.
Wzajemne przeprosiny były kluczowe, bo przepychanka z kwietnia ubiegłego roku zakończyła się dwoma procesami. W jednym oskarżeni byli mundurowi Robert Z. i Dariusz K. W drugim to kierowca Grzegorz T. odpowiadał za naruszenie nietykalności strażników. W obu sprawach doszło do kompromisu.