New Lubliner & Vicinity Society, stowarzyszenie lubelskich Żydów w Nowym Jorku, wystąpiło do prezydenta Lublina Adama Wasilewskiego o formalne uregulowanie sytuacji prawnej Pomnika Ofiar Getta Lubelskiego, budzącego przez ostatnich kilka miesięcy wiele emocji.
Konflikt wokół lokalizacji został rozwiązany 3 sierpnia ub. roku, kiedy przedstawiciele społeczności żydowskiej, inwestor kompleksu garażowego, spółka "Arkady" oraz prezyednt Lublina złożyli swe autografy na dokumencie o nazwie "Porozumienie". Wynika z niego, że po zakończeniu budowy inwestor "deklaruje ponowne umiejscowienie Pomnika w miejscu jego aktualnej lokalizacji po zakończeniu realizacj inwestycji". Żydzi na to przystają, zaś prezydent ozdabia wszystko swoją "obecnością", ale już nie w charakterze strony porozumienia.
- Po analizie prawnej tego dokumentu, doszliśmy do wniosku, że rodzi on dla nas istotne zagrożenia - mówi Marian Morris Wajsbrot, prezes New Lubliner & Vicinity Society, w latach 60. znany lubelski rzemieślnik i kupiec. - Chodzi o to, że w przypadku ewentualnej upadłości "Arkad" (czego im nie życzymy) lub zbycia przez nie własności Placu Ofiar Getta, jaki kupiły od miasta, nie będzie od kogo egzekwować "deklaracji ponownego umiejscowienia", bo miasta w tym porozumieniu formalnie - nie ma! Chcemy wierzyć, że taka redakcja "Porozumienia" wynikała jedynie z pośpiechu, w jakim powstawało i nerwowej sytuacji wokół fatalnego pomysłu wyprowadzenia monumentu z centrum miasta na peryferia, wbrew woli inicjatorów powstania i realizacji tego pomnika Holocaustu. Dlatego, za radą reprezentującego nas w Lublinie prawnika, kierujemy do prezydenta miasta Adama Wasilewskiego oficjalne wystąpienie o wpis Pomnika Ofiar Getta Lubelskiego, jako integralnej części Placu Ofiar Getta Lubelskiego do księgi wieczystej ustanowionej dla tej nieruchomości.
- Nie ma takiej potrzeby - mówi Andrzej Jedziniak, dyrektor Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami w lubelskim Urzędzie Miasta. - Myślę, że to pismo jest efektem pewnego przewrażliwienia, które nie jest uzasadnione, bo do sprawy pomnika podchodzimy bardzo poważnie.
* A jeśli Arkady zbankrutują?
- Wówczas zobowiązania spółki przejdą na kogoś innego.
"Dziennikowi Wschodniemu" udało się uzyskać kopię pisma, jakie dotarło już do lubelskiego Ratusza. Czytamy w nim m.in. o nadziei, że nowy ojciec miasta zakończy definitywnie niepotrzebny konflikt wygenerowany wokół pomnika przez poprzednią ekipę.
Nowojorscy lubliniacy zwrócili się także do administratora miejskiego portalu internetowego Lublin.pl o skorygowanie nieprawdziwych treści podawanych tam na temat pomnika. Błędnie podany jest rok odsłonięcia, a poza tym obraża nas sformułowanie o przypadkowej lokalizacji pomnika wynikającej rzekomo z tego, że władze komunistyczne nie zgadzały się postawienie pomnika na Podzamczu, czego rzekomo domagali się Żydzi. Jest oczywista nieprawda. Taka lokalizacja została wybrana przy naszym świadomym udziale i za wyeksponowanie pomnika na tle Ratusza, jako widomej formy świadectwa żydowskiej obecności w pejzażu miasta, byliśmy wdzięczni ówczesnemu wojewodzie Pawłowi Dąbkowi. Był on zresztą więźniem Majdanka, a Żydzi zapamiętali jego solidarność w cierpieniu i pomoc bardzo życzliwie. Po Marcu 1968 roku Dąbka atakowano za jego rzekome "prożydostwo", 40 lat później można czytać w portalu, że był jakimś siepaczem komunistycznym. To jakaś paranoja... - stanowczo stwierdza Marian Wajsbrot.
New Lubliner & Vicinity Society zaproponowała administratorowi Lublin.pl zmiany w tekście oraz przekazała archiwalne zdjęcia z uroczystości odsłonięcia pomnika w listopadzie 1963 roku. Administrator portalu Maciej Bochyński obiecał telefonicznie szybkie dokonanie niezbędnych korekt.