Po wyjeździe studentów miasto tak bardzo opustoszało, że trudno znaleźć otwarte miejsca, które tracą na wakacjach. Dlaczego?
Na punkcie ksero pod rektoratem UMCS smętnie wisi kartka, że do września będzie nieczynny. Trzynaście kroków dalej, na drugim punkcie, inna kartka: że od dziś pracują tu krócej, do godz. 15.
Ale wczoraj był jeszcze czerwiec, a i tak pracownicy wyszli wcześniej. Najbliższą czynną kopiarnię namierzamy dopiero na ul. Skłodowskiej.
- Nigdy nie było tak źle, żeby trzeba było zamykać, ale spadek klientów jest wyraźny. Wystarczy spojrzeć po lokalu: zamiast dwudziestu osób są tylko dwie - mówi Marcin Dajema, pracownik punktu. - Dopiero we wrześniu wszystko zacznie się rozkręcać, gdy ruszą obrony i poprawki.
Im bliżej jesteśmy akademików, tym bardziej jest pusto. Do popularnego wśród studentów barku Bazylia nie weszliśmy. Drzwi zamknięte i nie wiadomo, czy obsługa wyszła przed czasem, czy tak już będzie do września. Tu kartki nie ma. Na głucho zamknięta jest budka z kebabem koło akademika Babilon. W ogródku obok klubu Vinyl są tylko ławki i stoły spięte łańcuchami.
Kiosk przy Godebskiego. - Jak były mistrzostwa Europy, to jeszcze trochę klientów było. Ale na tym chyba zakończymy - kioskarz Tomasz Kokot odrywa się od lektury. Studenci kupowali u niego kolorową prasę, artykuły papiernicze. Ci, co zostali kupują gazetę z ogłoszeniami. - Sprzedaż wzrosła dwukrotnie. Pewnie szukają pracy na wakacje.
Drzwi pubu Czytelnia zamknięte. W ogródku obok Paragrafu całkiem sporo ludzi. 10 klientów można się doliczyć. - Nam gości nie brakuje. Jakoś tak lubią u nas sobie świętować obronę. Ruch jest - śmieją się w Chatce Żaka.
Jeszcze niedawno do "Żabki” przy tej samej ulicy ciężko było wejść. Za drzwi wpuszczali tylko po kilka osób, bo między półkami było zbyt tłoczno. - Jeszcze niedawno były kolejki do kas - mówi Iwona Podskarbi, ekspedientka. - Teraz ruch jest bardzo mały.