Student UMCS wyjechał w wakacje do pracy i przepadł bez wieści. Od kilku dni jego rodzice jeżdżą wzdłuż granicy włosko-francuskiej, rozwieszają plakaty z jego zdjęciem. Siostra przepytuje jego znajomych w Lublinie. Liczy, że ktoś podpowie, co się z nim stało.
20-latek wyjechał do Włoch 8 sierpnia. Razem z koleżanką dotarł do Turynu. Potem każde z nich pojechało w swoją stronę. - Paweł miał dojechać do kolegów, którzy już we Włoszech pracowali - opowiada jego siostra. - Nie mówił kim są. Powiedział tylko, że i tak ich nie znam. Wydawało się, że wszystko jest w najlepszym porządku. Chłopak co drugi dzień dzwonił do rodziny w Polsce. Opowiadał, że zatrudnił się w przetwórni owoców, nosi skrzynki. Mówił, że jest bardzo zadowolony z pracy, na koniec tygodnia dostaje wynagrodzenie, ma z kolegami pokój, pracodawca zapewnia obiad. Paweł planował powrót na 17 września, kazał umówić termin zabiegu u laryngologa.
Twierdził, że po skończonej pracy chciałby jeszcze z kolegami pojeździć po Francji, ale wróci najpóźniej przed planowanym na 26 września zabiegiem. 24 września miał ze znajomą pójść na wesele. Ostatni raz zadzwonił 10 września. Tamtego wieczoru przysłał jeszcze do siostry SMS-a, w którym potwierdzał, że za kilka dni wraca. - Potem się już nie odezwał - mówi jego siostra. - A on nigdy nie przepadał bez śladu. Uprzedzał, nawet jak miał wyjechać na dwa dni. Jego telefon komórkowy milczy. Ze stanu konta wynika, że nikt go od tamtego czasu w ogóle nie używał. Po koniec ubiegłego tygodnia rodzice studenta wyjechali do Włoch. Zawiadomili konsulat, policję i na własną rękę prowadzą poszukiwania. - Wiemy tylko, że pracował gdzieś za Turynem, niedaleko granicy - mówi jego ojciec. - Podał przez telefon jakąś włoską nazwę, ale nikt z nas jej nie zapamiętał. Miał ją potem przesłać SMS-em. Siostra usiłowała ustalić nazwiska kolegów, z którymi pracował we Włoszech. - Koledzy, który znam, nie wiedzieli do kogo pojechał - mówi. - Może takie informacje ma ktoś, kogo brat znał w Lublinie? - Pytamy po barach, stacjach benzynowych, posterunkach policji. Ale bez skutku - Ojciec studenta jest bliski załamania. - Żebyśmy chociaż ustalili, gdzie pracował, to byłaby już połowa sukcesu.