Zakończył się proces byłych ochroniarzy z klubu Cream. Mężczyźni odpowiadają za zgwałcenie studentki, która bawiła się w lokalu. Pod tym samym adresem działa teraz klub dla fanów disco polo. Pracujący tam ochroniarze też już trafili pod lupę prokuratury.
Sprawą Artura S., Tomasza R. i Piotra B. zajmował się Sąd Okręgowy w Lublinie. Podczas poprzedzającego proces śledztwa ochroniarze z klubu Cream nie przyznali się do winy. Ich proces – ze względu na okoliczności sprawy – toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Według śledczych, mężczyźni mieli zgwałcić studentkę, która w nocy 20 na 21 lutego 2015 r. bawiła się w klubie przy Krakowskim Przedmieściu. Ochroniarze przekonywali prokuratora, że dziewczyna sama proponowała im seks. Była pijana, więc wyprowadzili ją z klubu. Kobieta chciała jednak wrócić do środka. W zamian miała oferować intymne spotkanie na zapleczu. Tam właśnie zabrali ją ochroniarze.
Według prokuratury studentka została zgwałcona. Zaraz po zdarzeniu powiadomiła policję. Przyznała, że bawiąc się w Cream piła alkohol. Była pijana, ale nie na tyle, nie móc ocenić sytuacji. Pamiętała, że zmuszono ją do seksu z więcej niż jednym mężczyzną. Ochroniarze mieli być wobec niej brutalni. Dowody zebrane przez śledczych potwierdziły zarówno gwałt, jak i stosowanie wobec niej przemocy. Jednym z głównych dowodów procesie były wyniki badań genetycznych. Wyrok w sprawie ochroniarzy zostanie ogłoszony w następny wtorek.
Awantura podczas otwarcia nowego klubu
W miejscu Cream, w budynku „pedetu” działa obecnie nowy lokal – pod nazwą Stars Disco Club. W lutym hucznie świętowano jego otwarcie. Doszło wówczas do awantury, która dla jednego z gości skończyła się pobytem w szpitalu. 21-letni Adrian Zasada trafił tam ze złamaniem ręki, oznakami duszenia i z luką w pamięci. Twierdzi, że został brutalnie pobity przez ochronę.
– Obudziłem się w szpitalu z potwornym bólem ręki. Lekarz powiedzieli, że do końca życia mogę nie ruszać palcami. Mam uszkodzony jakiś nerw – mówił nam 21-latek niedługo po zdarzeniu.
Sprawą rzekomego pobicia zajmują się śledczy.
– Zabezpieczyliśmy nagrania z monitoringu i przesłuchaliśmy część świadków – mówi Małgorzata Samoń, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – Weryfikujemy również ustalenia lekarzy dotyczące obrażeń stwierdzonych u 21-latka.
Te ustalenia będą kluczowe przy ewentualnym stawianiu zarzutów ochroniarzom. Przedstawiciele klubu zapewniają, że ochrona nie przekroczyła swoich uprawnień. To pijany 21-latek miał wywołać awanturę, a później włamać się do klubu od zaplecza. Postępowanie w sprawie rzekomego włamania prowadzi policja.