Każdy waży 60 kilogramów i dziś pójdzie do ziemi. Na wadliwym odcinku S17 w dolinie Ciemięgi rozpoczęło się układanie olbrzymich klocków styropianu. Pod ziemię trafi 100 tys. metrów sześciennych tego materiału.
- Musimy się przebić przez kilka warstw ziemi, w tym 6 metrów torfu, do stabilnej warstwy. Na palach wylejemy żelbetową płytę, która zapobiegnie osiadaniu drogi - tłumaczy Łukasz Filin, z firmy AECOM, nadzorującej remont S17.
Droga nadmiernie osiadała w obrębie czterech przepustów. Wada ujawniła się na kilku fragmentach o łącznej długości 750 m. 350 metrów ekspresówki zostało już rozebrane.
- Na jednym z przepustów maksymalne osiadanie wyniosło 26 centymetrów. Na tym odcinku wiercimy pale i będziemy wylewać żelbetową płytę - dodaje Filin.
Pozostałe trzy wadliwe fragmenty będą naprawiane inaczej. - Nasypy z niestabilnego gruntu zostały już usunięte. Powstały wykopy o głębokości kilkunastu metrów. Na utwardzonym dnie wykopu zostanie rozłożona specjalna folia, na której ustawimy od 2 do 8 warstw klocków ze styropianu - mówi Łukasz Filin.
Każdy klocek ma 60 centymetrów wysokości, 3 metry długości, 1,3 metra szerokości i waży 60 kg. Klocki zostaną spięte klamrami i owinięte geomembraną. - W ten sposób odciążymy konstrukcję nasypu, po którym pobiegnie droga - tłumaczy Filin.
Na razie nikt nie mówi o kosztach remontu. Powołany przez GDDKiA zespół ekspercki pod kierunkiem dr hab. inż. Antoniego Florkiewicza z Politechniki Poznańskiej, stwierdził, że błąd mógł być popełniony na etapie projektowania tego odcinka i polegał także na przyjęciu uproszczonego modelu obliczeniowego. Projekt wykonała warszawska firma DHV Polska przy współpracy z Drogprojektem Lublin.
Remont potrwa do końca sierpnia. - Kierowcy pojadą tą trasą na przełomie sierpnia i września - obiecuje Krzysztof Nalewajko, rzecznik GDDKiA.
Kto zapłaci za usunięcie fuszerki? O tym zapewne rozstrzygnie sąd.