Do PZL Świdnik mogą wpłynąć zagraniczne zamówienia wartości kilkudziesięciu milionów dolarów. Ale to dopiero za kilka lat.
Wczoraj otwarto oferty w przetargu na samolot dla naszej armii. Do walki stanęli: amerykański F-16, oferowany przez konsorcjum szwedzko-brytyjskie Gripen oraz francuski Mirage 2000. Wartość przetargu na 48 samolotów wynosi co najmniej 3,5 mld dolarów.
Czy świdnicki zakład ma swojego faworyta, z którym wiąże największe nadzieje?
– Nie preferujemy żadnego z kontrahentów – podkreśla Jan Mazur, rzecznik PZL Świdnik. – Z wszystkimi trzema mamy podpisane listy intencyjne o zwiększeniu współpracy. Interesują nas działania w trzech obszarach: obróbka mechaniczna, produkcja części kompozytowych i całych podzespołów.
Po otwarciu koperty z ofertami rząd będzie miał 45 dni na ogłoszenie, który samolot otrzymają polskie siły powietrzne. Pierwsza eskadra 12 samolotów plus cztery zapasowe ma być gotowa do końca 2006 roku, cała dostawa zrealizowana do końca 2008 roku.
Na co może liczyć Świdnik po rozstrzygnięciu przetargu? Polskie prawo wymaga, by przy dużych zakupach sprzętu wojskowego za granicą sprzedający ulokował w polskim przemyśle zamówienia wartości nie mniejszej niż wartość kontraktu. Dlatego producenci w zamian za zawarcie kontraktu obiecują nisko oprocentowane pożyczki na zakup i produkcji w polskich zakładach, m.in. w Świdniku.
Jeśli przetarg wygra np. F-16, Amerykanie zapowiadają offset w przemyśle lotniczym i zbrojeniowym, stoczniowym, petrochemicznym, motoryzacyjnym, elektronicznym, w energetyce, telekomunikacji i rolnictwie. Z offsetu skorzystałyby m.in. PZL Świdnik, PZL Mielec, Instytut Lotnictwa, Radwar, Mesko, Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 w Bydgoszczy i WZL w Warszawie, Opel Polska, Rafineria Gdańska i rzeszowska WSK.
Ale nie wiadomo do końca, jak wielkie to będą korzyści. W tym roku wartość już prowadzonej przez PZL Świdnik kooperacji (m.in. z Mirage i Agustą) wyniesie 56 mln zł, za 3 lata planowane jest jej podwojenie.
Po sfinalizowaniu kontraktu na zakup samolotu wielozadaniowego do zakładu może napłynąć dodatkowych kilkadziesiąt milionów dolarów. – Jeśli plany się powiodą, do 2005 roku będziemy mogli zwiększyć zatrudnienie o 200 osób – obiecuje rzecznik. Wtedy w Świdniku miałoby pracę blisko 2600 osób.